czwartek, 3 czerwca 2021

Rozdziały nowe

 Niczego nie spodziewający się chłopak wydał z siebie krzyk przepełniony bólem, który postawił Nicole włosy na głowie, gdy ta niczym wygłodniałe zwierzę żądne krwi, zatopiła ostre kły w jego szyi, a potem zaczęła łapczywie ssać krew, której było tak dużo, że nie nadążała z jej przełykaniem. Z chwilą kiedy jej zęby przebiły cienką i delikatną skórę na szyi, z otwartej tętnicy szyjnej silnym strumieniem trysnęła krew. Nicole nie nadążała pić, chociaż piła dużymi łykami, więc sporo krwi wyciekło. Kiedy go ugryzła, stało się z nią coś dziwnego, zupełnie jakby ktoś wyjął ją, a w miejsce tej dziewczyny, która kiedyś nawet nie przyznała się matce, że pokryjomu paliła papierosy, wsadził zupełnie inną osobę. Ta krew była inna od tej którą Nicole przywykła pić przez ostatnie tygodnie, nie smakowała środkiem konserwującym, nie była też przesiąknięta charakterystycznym zapachem szpitala. Pierwszą myślą, którą przyszła Nicole do głowy, gdy wzięła pierwszy łyk, było to, że ta krew... była smaczna, nawet zbyt smaczna. Była znacznie lepsza, niż ta zimna i zawierająca konserwanty krew paczkowana, której smaku i Nicole nienawidziła i zmuszała się do jej picia. 


Tą krew Nicole chłeptała łapczywie, niczym noworodek przystawiony po raz pierwszy do piersi matki, wysysała ją ledwie świadoma tego, co działo się wokół niej. Nadal piła, a potem była już krew w jego płucach, jakieś rzężenie i pełne zadowolenia jęki, których Nicole nie była w stanie kontrolować. 


— Krew pozbawiona tlenu, jest czysta czerwona, gęsta i mdląco słodka, niczym dym z cygaretki. Nie musisz się nawet wysilać, żeby do ciebie płynęła. - Usłyszała zdecydowany i pewny głos Morgana, który zdawał się dochodzić z bardzo daleka, chociaż wampir stał tuż obok i uważnie obserwował rozgrywającą się scenę. — Jego życie należy teraz do ciebie. Zabierz go na skraj śmierci i przytrzymaj go tam. 


Młody mężczyzna z którego piła, znów otworzył usta, żeby krzyknąć, ale jej ostre niczym małe żyletki centymetrowe kły ponownie z łatwością zmiażdżyły mu tchawicę, zanim zdążył z siebie wydobyć chociażby najcichszy jęk. 


— Pamiętaj, że nie chodzi o to, aby go zabić. Wsłuchaj się w bicie jego serca, a kiedy zwolni, przestań pić. 


Wciąż nie przestając się pożywiać, nie spuszczała wzroku z Morgana, gotowa w każdej chwili go zaatakować i bronić swojego pierwszego prawdziwego wampirzego posiłku.


— Przestań, inaczej wykrwawisz go do sucha. Osuszysz go z krwi. Wystarczy!


Chwycił ją w pasie i siłą odciągnął od ciała, ale ona warczała i syczała niczym zwierzę, bezskutecznie próbując mu się wyrwać. Po upływie kilku chwil nadal się szamotała, ale on trzymał ją mocno i jej nie wypuszczał. 


— Puść mnie! 


Zrobił to dopiero wtedy, gdy odzyskała nad sobą panowanie, gdy już uspokoiła na tyle, że miała kontrolę nad swoim zachowaniem, jej kły pozostały bezpiecznie schowanie, a jej twarz na powrót wyglądała normalnie.


Wytarła krew, którą miała na ustach dłonią i gdy na nią spojrzała, jakby nagle oprzytomniała, wydawała się wstrząśnięta i wyglądała, jakby zaraz miała się rozpłakać.


— Ja krwawię! — powiedział nieznajomy, przyciskając dłoń do rany po ugryzieniu na szyi, żeby zatamować krwawienie. —  Ta mała suka mnie ugryzła! 


Czuła zapach krwi, wciąż był silny, ale teraz odrzucał ją, jak woń butelek po alkoholu, dzień po imprezie.


— A co z nim? — zapytała nagle, wyrzucając prawą rękę do przodu i wskazując palcem w kierunku jej ofiary, na której się pożywiła. 


— O niego się nie martw. Pozwól, że ja się tym zajmę. — Nieoczekiwanie podszedł szybko do rannego chłopaka i spytał miękkim, niskim i prawie hipnotyzującym głosem, spoglądając mu śmiało prosto w oczy: 


— Jak masz na imię? 


— Leon. 


— Posłuchaj mnie, Leon. Nie będziesz pamiętał tego co się wydarzyło. Nie widziałeś mnie, ani mojej znajomej. Teraz odejdź i zapomnij o tym. 


Chłopak posłusznie oddalił się, zupełnie jakby był zahipnotyzowany, A Nicole spojrzała na Morgana z przestrachem w oczach. 


— O mój... O mój boże... Co ja najlepszego zrobiłam... Prawie go zabiłam.


— Nie powininnaś się tego wstydzić. 


— Dlaczego się tak zachowuję? Mój Mistrz ostrzegał mnie, że będę wszystko odczuwała mocniej, ale ja cały czas mam te okropne myśli, te ... gwałtowne obrazy, a ja ... wszystko napędza jedna prosta rzecz, głód. To nie jestem ja.


— Jesteś teraz wampirem. Musisz tylko nauczyć się, jak być jednym z nich. 


Nie mogła wydusić z siebie słowa, więc tylko pokiwała głową. Podał jej chusteczkę higieniczną, którą wyjął z kieszeni spodni, żeby mogła wytrzeć krew z ust i dłoni, ale odsunęła ją niepewnym machnięciem ręki. 


—  Nie powinnam być tutaj z tobą, tylko moim Mistrzem. To on powinien mnie uczyć, jak mam się żywić, a nie jakiś wampir, którego poznałam przypadkiem w klubie i z którym tańczyłam przez godzinę. 


— Pijąc krew z woreczka oszukujesz samą siebie, piękna. To jakby dać dziecku kalkulator, zanim nauczy się matematyki. Nie nauczysz się kontrolować żądzy krwi, jeśli tak naprawdę jej nie doświadczysz i myślę, że jesteś tego doskonale świadoma. 


— Jestem. — Odpowiedziała. — Jestem tego świadoma, aż za bardzo. Przed Loganem udaję, że wszystko jest w porządku, ale nie jestem w stanie utrzymać szpitalnej krwi. 


— Muszę przyznać, że jestem w szoku. - powiedział. — Musisz zerwać przysłowiowy plaster i pozwolić ranie krwawić. Jesteś wampirem, bądź wampirem. Jak się czujesz? 


— Czuję się.... Czuję się zaskakująco dobrze! - Włożyła zakrwawiony palec do ust i wylizała go do czysta. — on był przepyszny! Chcę więcej!


~~~ *** ~~~


— Jesteś naprawdę bardzo ładna — Powiedział Morgan do młodej kobiety, która liczyła około dwudziestu lat, należała do tego typu kobiet, które zazwyczaj nazywa się „biuściastymi", była dobrze zbudowaną młodą osobą o rumianej cerze i w żadnym wypadku nie wyglądała na chorą. 


— Och dziękuję — odpowiedziała mu, uśmiechając się przy tym figlarnie, słodko i uprzejmie. 


— I proszę nie ruszaj się. Wszystko będzie w porządku. Nikt cię nie skrzywdzi. 


Nicole widziała, nawet z takiej odległości, jak kolor jego oczu zmienia się z zielonego na srebrny, a wtedy kobieta znieruchomiała i nie poruszyła się, zachowywała się tak, jakby była zahipnotyzowana.


,,On zrobił coś z jej umysłem. — pomyślała. — Przejął nad nim kontrolę"


— Co ty robisz? — zapytała Nicole głosem tak zduszonym i cichym, że sama ledwie go słyszała.


— Podejdź tu. — odparł. — Nauczę cię jak rzucić na kogoś urok. 


— Urok? — zapytała zdziwiona — A co to takiego? 


— To zdolność wampira do wpływania, manipulowania, a nawet modyfikowania umysłu, woli i wspomnień osoby za pomocą prostego kontaktu wzrokowego i werbalnego zniewalania. Chciałabyś spróbować? 


— Mogłabym? 


— Pewnie, że tak. — Odpowiedział, uśmiechając się do niej przymilnie. 


—  Powiedz mi co mam zrobić. 


— Najpierw zbliż się do niej i pochyl się blisko, aby złapać jej wzrok.


Nicole podeszła do kobiety, która stała nieruchomo niczym słup soli, stanęła naprzeciw niej, a potem popatrzyła jej głęboko w oczy, jakby chciała zajrzeć w sam głąb jej duszy. 


— Bardzo dobrze. A teraz po prostu odpuść wszystko. Pozwól sobie być martwa.


Na początku Nicole nie czuła niczego, po prostu patrzyła w oczy tej kobiety i zastanawiała się, co takiego Morgan miał na myśli. 


— Czujesz to? Jesteś pusta. Zupełnie jak próżnia. 


— Niczego nie czuję... 


Przez kilka chwil, które wydawały się Nicole ciągnąć w nieskończoność nie działo się zupełnie nic, aż tu nagle coś się stało. Jej umysł jakby... jakby... szukała odpowiedniego słowa, ale nie potrafiła znaleźć odpowiedniego. Jak gdyby skręcił. To nie było do końca odpowiednie słowo, ale było bardzo zbliżone do tego co działo się w jej umyśle. Nicole miała wrażenie, że coś w jej głowie rozciągnęło się na wszystkie strony, ugięło się i naprężyło, prawie jak muskuł w ramieniu podczas ćwiczeń z hantlami. Słabe drgnięcie. 


— Teraz możesz wciągnąć jej umysł w swój. Spróbuj to zrobić. 


— Wszystko będzie w porządku. — powiedziała do kobiety, na której twarzy pojawiła się ulga i coś jakby ślad zadowolenia. Kobieta oddychała głęboko, ale jej twarz była spokojna, nie zdradzała żadnych emocji. — Po prostu mi zaufaj. 


—  Wszystko będzie dobrze. — powiedziała, będąc jak w transie. — Nikt mnie nie skrzywdzi. 


- Właściwe to nic nie będzie w porządku. Wszystkie twoje najgorsze obawy wkrótce się spełnią, chyba, że dasz mi swój telefon komórkowy. 


Kobieta westchnęła cicho, wydobywając z siebie zmęczone sapnięcie, a następnie sięgnęła do torebki, którą miała przewieszoną przez ramię, wyciągnęła niewielki, srebrny telefon komórkowy i podała go Nicole. 


— Dziękuję. Tylko nie krzycz proszę. Czeka cię dzisiaj wyjątkowo zła noc. 


— Co ty wyprawiasz? — Zapytał Morgan głosem tak cichym i zduszonym, że Nicole ledwo go słyszała, mimo wyostrzonego zmysłu słuchu. 


— Świetnie się bawię. Poza tym, nadal jestem głodna. 


W chwili, w której Morgan zrobił taki ruch jakby chciał podejść bliżej, powodowany czystą ciekawością, Nicole wgryzła się w szyję dziewczyny, brutalnie rozrywając skórę i tętnicę. Przyssała się do jej gardła niczym do źródła życia i z satysfakcją pochłaniała wypływającą z rany krew. Piła tak łapczywie i zachłannie, że krew spływała jej po podbródku i kapała na piersi. Po upływie minuty oderwała usta od szyi kobiety, po czym spojrzała na Morgana, który się temu wszystkiemu przyglądał i uśmiechnęła się do niego, ukazując zakrwawione kły, które przywodziły na myśl żeby drapieżnika i prezentowały się dość upiornie. 


— Dlaczego po prostu do mnie nie dołączysz? — zapytała oblizując z krwi koniuszkiem języka wargi. — Jeszcze wystarczy dla nas obojga. 


— Jeśli próbujesz mnie kusić, to nie działa. 


— Nawet nie wiesz, co tracisz, słodziutki. Jej krew jest tak słodka, jak czekolada. 


Ponownie wgryzła się w gardło dziewczyny i znów zaczęła pić, mrucząc cicho, jak zadowolona i najedzona kotka. Wkrótce skończyła się pożywiać, w chwili, gdy wypuściła kobietę z rąk, a jej nieruchome ciało upadło z głuchym plaśnięciem na ziemię.


~~~ *** ~~~


— Zawsze chciałem zobaczyć, jak wygląda wnętrze tego domu. Mieszkasz tutaj? 


— Tak, ale tylko tymczasowo.


—  To całkiem fajne. — powiedział i uśmiechnął się do niej. 


Cichutko otworzyła drzwi wejściowe od domu zapasowym kluczem, który dostała od Logana, weszła do niewielkiego wiatrołapu i zdjęła balerinki.


—  Niezupełnie — odparła. — Zaczynam już tęsknić za moją rodziną. Zamierzam tutaj zostać tylko przez pewien czas, zanim przynajmniej częściowo nie opanuję moich instynktów. — wyjaśniła. — Poza tym na strychu jest pełno starych przerażających rzeczy.


Pokiwał głową ze zrozumieniem, stał w progu drzwi, jedną ręką opierając się o futrynę i wyglądał jakby się nad czymś głęboko zastanawiał. 


— Mogę wejść? — zapytał niepewnie.


—  Tak pewnie. Dlaczego pytasz? Ten dom też jest mój. A przynajmniej zakładam że jest, skoro Logan jeszcze mnie z niego nie wyrzucił.


— Będziesz musiała mnie zaprosić.


—  Dlaczego? — zapytała.


— Bo inaczej nie będę mógł wejść do środka. Potrzebuję twojego zaproszenia.


— To jest głupia zasada. — powiedziała.


—  Tak. — zgodził się z nią. — Więc mogę wejść? 


—  Jest tutaj coś czy co? —  Pokazała ręką odległość od drzwi do końca niewielkiego korytarzyka, którym z wiatrołapu przechodziło się do salonu. — Coś stoi ci na przeszkodzie?


— Nie zaczynaj, Nicole.


— Ale serio co się stanie, jeśli tego nie zrobię? Jeśli cię nie zaproszę? 


— Nie zaczynaj — powiedział Morgan, uśmiechając się do niej blado. — Chcesz zobaczyć co się stanie, jeśli tego nie zrobisz? Chcesz? — wypowiedział te słowa tonem w którym pobrzmiewała nutka groźby i który miał sprawić, że Nicole powiedziałaby ,,Nie, nie chcę" albo coś podobnego.


Nicole przełknęła ślinę, nie odzywała się przez krótką chwilę, wsłuchując się w miarowe bicie jego serca, jakby zbierała się na odwagę. Otworzyła usta i powiedziała:


— Tak, chcę. Chcę zobaczyć co się stanie.


Morgan nadal stał w progu, zagryzał zębami dolną wargę, zastanowił się, a potem zrobił krok i przeszedł przez próg. Nicole była cała spięta i nerwowa, w napięciu czekała na jakiś niebieski błysk wywołany nagłym trzaśnięciem drzwiami, kiedy Morgan przez nie przeniknie niczym duch. Ale nic podobnego oczywiście się nie zadziało. Morgan wszedł do wiatrołapu, zamknął za sobą drzwi wejściowe i stanął naprzeciwko Nicole, z rękami opuszczonymi wzdłuż ciała.


— Czy to wszystko? —  zapytała Nicole, wzruszając lekceważąco ramionami i nie kryjąc nawet swojego rozczarowania. 


— Niezupełnie wszystko. —  Utkwił w niej spojrzenie zielonych oczu.


Nicole pokręciła głową.


— Nic z tego nie rozumiem. Przecież nic się nie...


Przerwała, kiedy zobaczyła łzę w jego zielonych oczach, które teraz stały się srebrne, jak wtedy, gdy używał hipnozy na tamtym chłopaku, na którym się pożywiła. Chociaż teraz to nie były łzy, bo były ciemnoczerwone jak lipcowe czereśnie. Skóra na jego twarzy oblała się rumieńcem, stała się najpierw lekko zaróżowiona by w ciągu kilku sekund zrobić się czerwona. Morgan zacisnął dłonie w pięści, tak mocno, że aż pobielały mu kostki palców, pory na jego twarzy otworzyły się i drobne koraliki krwi niczym przerażające kropki zaczęły pokazywać się na jego skórze: były na twarzy i szyi. Jego wargi wykrzywił grymas bólu, kropla krwi ciekła z jego ust, połączyła się z koralikami, które nadal pokazywały się na podbródku. Krople stawały się coraz większe, spływały w dół łącząc się z kroplami, które pojawiały się na szyi i plamią i tak już ubrudzoną krwią koszulę.


Znów patrzyła mu w oczy, ale nie mogła go w nich odnaleźć. Jego oczy zdały się tkwić głęboko w oczodołach pełnych krwi, która wypływała na wierzch, spływała po grzbiecie nosa, na wargi i do ust, które też były pełne krwi; dwie strużki wyciekają z kącików ust, spływały po szyi, znikały w wycięciu koszuli, którą on miał na sobie i na której zaczynały się pokazywać ciemne plamy. On wykrwawiał się na jej oczach. Kiedy to sobie uswiadomiła z trudem złapała powietrze i zawołała:


—  Możesz... Możesz wejść! Zapraszam cię do środka. Możesz tutaj być!


Morgan prawie natychmiast się odprężył, otworzył zaciśnięte dłonie, na wierzchu których pojawiła się wilgotna cienka błonka krwi, która przestała wypływać z chwilą, gdy Nicole się odezwała. Zniknął też grymas bólu na jego twarzy i Nicole naiwnie sądziła, że krew też zniknie, ale nic takiego oczywiście się nie stało. Krew przestała płynąć, ale twarz i ręce Morgana nadal były ciemnoczerwone. Kiedy tak stali naprzeciwko siebie i nie odzywali się, krew zaczynała powoli krzepnąć tworząc ciemniejsze brzegi i drobne skrzepy w miejscach, gdzie było jej najwięcej.


— Co to było do jasnej cholery? 


— Nie jestem pewien. Wiem tylko, że dzieje się tak, kiedy nie zostanę zaproszony. 


— Gdybym tego nie powiedziała wykrwawił byś się na śmierć? — spytała.


—  Nie wiem. Naprawdę nie wiem. To prawdopodobnie by mnie nie zabiło, jedynie bardzo osłabiło.


— Przepraszam. — Powiedziała. — Ja nie miałam pojęcia. Mój Mistrz mi nic o tym nie mówił, a powinnam to wiedzieć na swój temat. Ja... Nie sądziłam, że...


— W porządku. — odparł. — Ja sam tego chciałem.


~~~ *** ~~~


Przysunęła się do niego, nachyliła się i pocałowała go w usta. Najpierw tylko dotknęła jego warg swoimi, muskając delikatnie kącik jego ust niczym skrzydła motyla. Oddech Morgana znacznie przyspieszył, ale Nicole nie chcąc go do niczego zmuszać, odsunęła się od niego nieznacznie, chociaż wciąż oddychali tym samym powietrzem. Czekała na jego reakcję. Delikatnie rozchylił usta, a w jego zielonych oczach, które pulsowały srebrem przy brzegach tliło się życie. Wahanie chłopaka trwało może tylko sekundę. Pokonał tę milimetrową odległość między ich wargami i oddał pocałunek, ale dla Nicole, w którą podniecenie uderzyło jak rozpędzona lokomotywa, to było za mało. Wsunęła palce w jego włosy i jeszcze bardziej wzmocniła pocałunek, a on poddał się jej z głośnym westchnieniem.


— Nicole... — wyszeptał


— Nic nie mów. — powiedziała między pocałunkami, gdy napierała na jego usta swoimi słodkimi i delikatnymi wargami. — Chcę, chociaż na chwilę zapomnieć o tym, czym jestem. 


Objął ją za szyję i błądził po jej plecach rękoma, jakby obawiał się, że za chwilę się od niego odsunie. Językiem przesunął po jej wargach, i wsunął go do jej ust, a ona pozwoliła mu na to i nie protestowała, kiedy to zrobił. Ona zareagowała błyskawicznie i odwdzięczyła mu się tym samym, całując go tak, jakby to był pierwszy, czy może ostatni raz. Odchylił głowę do tyłu i wygiął szyję. Usta Nicole zaczęły błądzić, rozpoczynając wędrówkę po jego szyi niczym mrówki po leśnej ścieżce. Chyba mu się to podobało, bo wydał z siebie cichy pomruk zadowolenia niczym najedzony kot. Miała nos blisko jego tętnicy szyjnej, wyczuwała pikające serce ptaszka. Wystarczyłoby tylko wyczuć językiem tętnicę i dobrze wgryźć się, żeby wypuścić strumień gorącej krwi... Poczuła nagły i niespodziewany ból kiedy jej kły się wysunęły z kliknięciem. Gdy to sobie uświadomiła szybko zasłoniła usta dłonią, spuściła w dół oczy rumieniąc się że wstydu.


— Co się stało? 


—  Femby. — Mówiła niewyraźne przez to, że miała dłonią zakryte usta, ale i tak zrozumiał, co powiedziała.


— Nie musisz tego przede mną ukrywać. — odpowiedział. — To w pełni naturalne zachowanie.


— Jak możesz tak mówić? Mam cholerne kły, czasami one po prostu wychodzą i to sprawia mi ból i nie mogę ich kontrolować. — Zakryła twarz dłońmi — To jest takie zawstydzające! Umarłabym że wstydu, gdybym już nie była martwa! 


— Nie musisz wstydzić się tego, kim jesteś. Ponieważ to kim jesteś, jest świetne. 


— Naprawdę myślisz, że jestem świetna? — zapytała z nadzieją w głosie.


— Polubiłem cię. Naprawdę cię polubiłem. I dlatego uważam, że powinniśmy poczekać, zanim zrobimy cokolwiek innego. 


— Zbyt długo już czekałam. 


Jego twarz znajdowała się niebezpiecznie blisko jej, czuła powiew jego ciepłego oddechu na policzkach, gdy zapewniał ją, że się nią zaopiekuje i nie pozwoli, aby spotkało ją coś złego. Złapał ją za ręce i przyciągnął do siebie, zapach jego wody po goleniu sączył się jej do nosa i gardła, za każdym razem, gdy wdychała powietrze.


Sama nie wiedziała, kiedy to się stało, ale gdy jego ciepłe miękkie usta dotknęły jej warg poczuła, że ulatuje z niej życie. Wargi miał ciepłe i miękkie, ślina miała słodki smak a aromat jego oddechu działał na nią niczym afrodyzjak. Powoli i niespiesznie zareagowała na tę pieszczotę, oddając pocałunek.


Poczuła jak jej twarz zaczyna się zmieniać, przybierając demoniczny wygląd: w ciągu kilku sekund tęczówki jej oczu posrebrzyły się, białka poczerniały całkowicie, na czole i okolicy szyi pojawiły się niebieskie żyły, a pod oczami rozszerzone naczynka krwionośne, które były nabrzmiałe do tego stopnia, jakby miały zaraz eksplodować. W chwili gdy jej kły wysunęły się boleśnie, a paznokcie u rąk wydłużyły się przekształcając w szpony, zacisnęła zęby na wardze Morgana i mocno ugryzła. Jego pełen zaskoczenia krzyk zdusiły przyciśnięte do jego ust wargi Nicole. Morgan aż podskoczył czując nagły ból, i uderzył czołem o czoło dziewczyny. Trzymała go zębami jeszcze chwilę dłużej i przygryzając mocniej, dopóki jej ostre kły nie zgniotły boleśnie jego warg. Poczuła metaliczno-słony smak jego krwi, usłyszała swój cichy, stłumiony jęk, nie mogła go bowiem puścić, nawet nie była pewna czy chciała to zrobić.


*** 3002***


Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz, obserwację, czy gwiazdkę. To wiele dla mnie znaczy. ❤️