poniedziałek, 6 grudnia 2021

Nowe 2

 Nicole zapiszczała głośno, a potem odzyskała panowanie nad swoim ciałem, szybko się odwróciła i rzuciła się do szaleńczego biegu. Biegła  tak szybko ile miała w nogach siły, zachowywała się jak rozszalała kobieta, brnąc zupełnie na oślep i nie wiedząc nawet dokąd tak naprawdę biegła. Dziewczyna czuła mocne bicie swojego serca, które tłukło się w jej piersi jak oszalałe, jej puls również szalał, a krew mocnymi falami uderzała jej do głowy. Słyszała swój oddech, który był ciężki, charczący, momentami nawet świszczący, przypominający atak astmy.


— Czuję twój strach, ty mała suko! — krzyczał za nią jej oprawca. — Myślisz, że możesz mi uciec, zdziro? Choćbyś nawet chciała, to nie uciekniesz przede mną! I tak zbyt dużo widziałaś! 


Dziewczyna nadal biegła, ale w nogach czuła narastające skurcze, kolana się pod nią uginały, czuła tylko osłabienie, ból i wielkie zmęczenie, które rozlewało się po jej plecach. W głowie jej szumiało, coś jakby paskudny szum i dudnienie, jakby ktoś zaczął tam grać na bębnach. Przed oczami pojawiły się mroczki, krew pulsowała w skroniach, a płuca, choć zadławione, zdrewniałe nie nadążały tłoczyć dość powietrza. Serce waliło jej w piersi jak oszalałe, łzy strachu przerażenia i bezsilności ciekły po jej policzkach. Próbowała dotrzeć do miejsca, w którym będzie bezpieczna, choć nie miała pojęcia, gdzie to może być i czy w ogóle takie miejsce istniało. Pędziła najszybciej, jak tylko potrafiła, aż nieoczekiwanie poślizgnęła się, upadła, znowu się podniosła, chociaż z trudem. 


Zdołała jedynie unieść ręce do góry, w obronnym geście, kiedy coś niespodziewanie uderzyło ją w tors, zwalając z nóg i przewracając na ziemię. Cios zadany przez oprawcę był wyjątkowo potężny, toteż ogłuszona straciła równowagę i upadła na brzuch, twarzą skierowaną do dołu, w niewielkim stopniu amortyzując upadek rękami. Niemal paraliżujący i odbierający zdolność racjonalnego analizowania strach sprawił, że jej serce przyspieszyło rytm i zabiło mocniej, a oddech uwiązł w gardle. Płuca palące niczym ogień nie pozwoliły na zaczerpnięcie choćby płytkiego oddechu, wobec tego jakiś czas leżała nieruchomo, kompletnie milcząca i bezradna. Wydała z siebie cichy z trudem powstrzymywany pisk, gdy jego dłoń chwyciła ją za długie lśniące włosy, skręcając je niczym powróz i krzyknęła, gdy gwałtownym i brutalnym szarpnięciem podnosi ją. Próbowała się bronić, szarpała się usiłując wyrwać z jego żelaznego uścisku, ale był wręcz niewiarygodnie silny. Bez ceregieli popchnął ją mocno, przypierając do ściany jakiegoś budynku, chwycił ją za gardło, tak mocno, że z trudem mogła złapać oddech, a następnie potem przycisnął całym swoim ciałem. Osaczona przez niego wystraszona i przerażona do granic możliwości dziewczyna nie miała praktycznie żadnych szans na ucieczkę.


— Przeszkodziłaś mi w posiłku, ty mała dziwko — wysyczał wściekle, tuż koło jej ucha. — Nie zwalniając morderczego uścisku z jej gardła sięgnął do kieszeni spodni i wyciągnął z niej niewielki składany nóż, który wyglądał wyjątkowo paskudnie. Otworzył ostrze, które pokryte było brunatnym nalotem, chyba zaschniętą krwią, a potem zwolnił uścisk. Nicole postanowiła wykorzystać tę, być może nawet jedyną szansę, którą miała i zaczęła się szarpać, wyrywać i histerycznie krzyczeć, mając nadzieję, że ktoś kto przebywał akurat w pobliżu, usłyszałby jej wołanie o pomoc i wybawił ją z opresji.


— Pomocy! Niech ktoś mi pomoże!


— Jeszcze raz się odezwiesz ty kurwo, a z przyjemnością wyrwę ci język!


W tej samej chwili poczuła na szyi coś zimnego. Pochyliła głowę, by prędko zdać sobie sprawę z tego, że na jej gardle znajdowało się ostrze noża. Dziewczyna chciała krzyknąć, lecz zanim zdołała wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk, dłoń zakończona pazurami zaległa na jej ustach. Poczuła piekący ból na twarzy i krzyknęła, gdy ostro zakończony szpon wbił jej się w policzek, głęboko aż do samej kości upuszczając strużkę krwi. — Tylko spróbujesz się ruszyć, a poderżnę ci gardło — ostrzegł ją, grożąc jej dłonią zaciśniętą w pięść — a potem będę z radością patrzył, jak wykrwawiasz się na śmierć.


— Proszę, nie rób mi krzywdy – błagała drżącym głosem, czując jak po policzkach kapią jej z trudem powstrzymywane łzy.


— Powiedziałem, zamknij się – wysyczał napastnik. Przeszywające Nicole na wskroś źrenice, rozszerzyły się, a następnie zwęziły niczym u kota — Masz szczęście, że nakarmiłem się nią do syta, inaczej byłabyś już martwa. Potwór pochylił się, a potem zlizał cienką strużkę krwi wypływającą z rany zadanej na policzku. Nicole skrzywiła się, gdy jego gorący wręcz język skierował się na ranę. Nicole nie mogła się w ogóle poruszyć, była niczym jak sparaliżowana. Jej umysł, który pracował na najwyższych obrotach ponownie rwał się do ucieczki, ale ciało nie zamierzało jej słuchać. Mężczyzna odsunął się, a Nicole zobaczyła na jego ustach czerwone kropelki krwi. 


— AB RH– — mlasnął z zadowoleniem. — Wyjątkowo rzadka i smaczna grupa. Jesteś przepyszna i posmakowałaś mi bardziej niż tamta zdzira. Jej krew pozostawiła mi w ustach gorzki posmak.


— Czego ode mnie chcesz? Pieniędzy? W portfelu nie mam zbyt wiele.


— Pieniędzy, mówisz... — Nicole poczuła gwałtowne szarpnięcie, gdy wyrwał jej torebkę. — W takim razie zobaczymy, co tutaj masz.


Usłyszała, jak wszystko co do tej pory znajdowało się w jej wnętrzu zostało wysypane na ziemię.


— Kurwa — zaklął przeciągle i splunął na ziemię. — Nic tutaj nie masz.


Mimo ogarniającego ją przerażenia zerknęła w bok, ale stała jak sparaliżowana, a jej stopy wydawały się wręcz wrośnięte w ziemię. Nicole nie była w stanie się poruszyć. Mężczyzna schylił się, szukając najprawdopodobniej czegoś wartościowego wśród rzeczy, które dopiero co wysypał.


— A jednak – wysyczał zadowolony.


Podejrzewała że znalazł małą portmonetkę, która na pierwszy rzut oka mogła wydawać się kosmetyczką. Odszedł kawałek na bok i odwrócony do niej plecami przeglądał jej zawartość.


— Dlaczego nie mogę się poruszyć? Co mi zrobiłeś?


Zignorował jej pytanie.


— Jasna cholera! — Dotarło do jej głowy. – Tylko tak mało kasy masz przy sobie, suko?– wycedził przez zaciśnięte zęby jej oprawca odwracając się i podchodząc do niej szybkim krokiem.


Czuła pulsujący ból i spływającą po policzku ciepłą strużkę. Prawdopodobnie jej policzek został rozcięty, a z rany wolno zaczęła sączyć się krew. Dziewczyna rozpłakała się na dobre, dłużej nie mogła już powstrzymać szlochu, który uwiązł jej w gardle.


— Czym ty do kurwy nędzy jesteś? — zapytała potwora, czując jak łzy ponownie napełniają jej oczy.


— Jestem śmiercią i twoim najgorszym koszmarem — wychrypiał.


— Czego ode mnie chcesz? — zapytała ponownie, łamiącym się ze strachu głosem.


Nagle Nicole poczuła się tak, jakby zapadała się w pustą i głuchą ciemność, zniekształcona demoniczna twarz szalonego napastnika na moment zniknęła, a wokół niej zrobiło się całkiem czarno. Po upływie chwili zrobiło się nieco jaśniej, lecz i tak nadal wszystko spowijał mrok, a wystraszona, przerażona i sparaliżowana strachem i niemocą dziewczyna nie widziała nic, oprócz niewyraźnych cieni.


— Chcę, żebyś krzyczała z bólu, który będę ci zadawał. 


W tej samej chwili spadła na nią seria bolesnych ciosów. Poczuła uderzenie w twarz, po czym jej brzuch rozerwał ból tak wielki, że zaczęła się krztusić. Nicole była niczym sparaliżowana, dziewczyna w panice pomyślała, że to już zbliżał się jej nieuchronny koniec.


Zdążyła tylko zwinąć się w pozycję płodową i instynktownie zasłonić twarz rękoma, kiedy napastnik zaczął ją kopać po całym ciele. Podczas inkasowania pierwszych uderzeń, spadających na przedramiona, nogi i pośladki, sądziła, że szybko przerwie atak, wysyczy kilka ostrzegawczych słów i siarczystych przekleństw, skierowanych pod jej adresem, po czym odejdzie. Cały czas krzyczała i wołała o pomoc, starając się chwycić bandytę za nogę i tym sposobem stawić choć minimalny opór, jednakże tamten był wręcz nienaturalnie silny. 


Przyjęła jeszcze kilka mocnych kopniaków wymierzonych w kręgosłup i nagle dalsze katowanie skończyło się. Z ust dotkliwie pobitej dziewczyny wydobywało się teraz osobliwe rzężenie oraz gulgot, pochodzące najwyraźniej z oskrzeli. Rzucił się na nią, zadając ciosy nożem niemalże na oślep. Nicole wrzasnęła, potem jej krzyk przeszedł w charkot i jęk. Najpierw zmasakrował jej twarz, pociął ją nożem, potem zadał jej kilkadziesiąt płytkich ciosów nożem, w głowę, tułów uderzając z coraz większą siłą, jakby stopniowo tracił nad sobą kontrolę. Zaraz potem poczuła ostry, piekący ból w okolicy szyi przypominający użądlenie osy, który narastał coraz bardziej. Miała wrażenie że ktoś gryzie ją w kark; ostre zęby przecięły skórę i poczuła krew spływającą po piersiach z przerażającą szybkością. Rozerwał jej skórę i mięśnie z brutalną gwałtownością wygłodniałego zwierzęcia, ale nie miał czasu na pożywienie się. Bez jakiegokolwiek ostrzeżenia przestał i odskoczył od niej, a po chwili uciekał już między budynkami, jakby coś lub ktoś go spłoszyło. Bardzo ostrożnie podniosła rękę do rany na karku i poczuła lepkie ciepło i wilgoć. Jej wzrok był zamglony, ale widziała krwistoczerwoną plamę na palcach wystarczająco wyraźnie. Jej pole widzenia zwężało się i ciemniało, zupełnie jakby oczy same się zamykały.


Wraz ze znaczną utratą krwi stopniowo coraz bardziej traciła przytomność i była pewna, że wkrótce znajdzie się w objęciach śmierci. Odbierała dźwięki z otoczenia tak, jakby znajdowała się pod powierzchnią wody. Chociaż kręciło jej się w głowie i było jej niedobrze, odczuwała coś w rodzaju ulgi, że ból wkrótce minie.


Nieoczekiwanie umierająca i wykrwawiająca się niemalże na śmierć dziewczyna kątem oka dostrzegła blisko siebie jakiś ruch i z trudem obróciła głowę w tamtą stronę. Dostrzegła niewyraźne sylwetki dwóch nieznanych mężczyzn, których jej napastnik najprawdopodobniej się przestraszył i zbiegł z miejsca. Jeden z nich był wyraźnie czymś zaniepokojony, co zdradzał ton jego głosu.


— Próbowałem powstrzymać krwawienie, ale obawiam się, że dla niej jest już za późno — powiedział cicho. — Nic nie może jej uratować.


Poczuła jak ktoś ostrożnie podnosi  ją na  kolana  i  klęska  za nią, podtrzymując ją w  talii. Nicole myśląc, że to jej napastnik wrócił i postanowił dokończyć swojego dzieła spróbowała  się  ruszyć,  wyrywać, ale nie udało się to jej. Pisnęła cicho i  usiłowała uwolnić się z jego uścisku, kiedy dotknął rany na jej karku i pogłaskał czule po głowie.


— Bądź spokojna. Chcę ci tylko pomóc. — przemawiał do niej głosem zdecydowanym, ale spokojnym, jakby był doskonale świadomy tego, co zamierza zrobić. — Dobrze wiesz, że jest sposób aby ją ocalić. Jedna rzecz może uratować tej dziewczynie życie. 


Po chwili ponownie poczuła  kłujący ból w okolicach szyi. Dotykając tego miejsca pod palcami wymacała coś w rodzaju odkształcenia, jakby dwie małe, ale głębokie ranki. Miejsce to zaczęło płonąć żywym żywym ogniem, a ona sama poczuła jak robi się jej niedobrze.


— Logan, co ty do cholery myślisz że wyprawiasz? Co ty sobie wyobrażasz? Nie możesz jej przemienić.


— Ona umiera Joseph —powtórzył mężczyzna, który jak się okazało na imię miał Logan.


— Mamy zasady co do tych rzeczy. — wtrącił. — Nie możesz przemieniać ludzi jak popadnie i nie możesz zrobić tego bez wyraźnego pozwolenia osoby, którą chcesz przemienić.


– Mam pozwolenie na przemianę podopiecznej


– Podopiecznej! – Głos tego tajemniczego Josepha był raczej podekscytowany niż zmartwiony.


– Naprawdę chcesz oddać jedyne pozwolenie, które masz w ciągu stu lat na uczynienie tej dziewczyny swoją podopieczną? — zapytał. — Co będzie jeśli jej nie polubisz?


— Wtedy nie będę miał podopiecznej.


— Stary,  to jeszcze  dobrze przemyśl tę decyzję. Większość z nas nie lekceważy zostania Mistrzem. Ja sam nie miałem planów zostania Mistrzem, ale gdy już musiałem, to przemieniłem tylko Helen. Stanie się Mistrzem to wielka odpowiedzialność, głębsza niż jakakolwiek więź. 


— Doskonale zdaję sobie z tego sprawę i jestem gotowy, aby wziąć tę odpowiedzialność na siebie.


— Logan, obyś nie żałował tej decyzji.


— Nie będę. — Zapewnił.


Cichy głos w jej głowie podpowiadał jej, że ta rozmowa dwóch nieznajomych, z której zupełnie nic nie zrozumiała, będzie ostatnim co zapamięta.


— Pij  — powiedział.


Poczuła jak wepchnięto  jej  w  usta  coś  ciepłego  i  mokrego, poczuła charakterystyczny  smak  żelaza  i  soli. Z chwilą gdy kilka drobnych kropel spłynęło na jej popękane wargi, lekko drgnęła, niespodziewanie otwierając oczy. Miała niesamowicie niebieskie tęczówki, nakrapiane punkcikami barwy karmelu, zlewające się kolorystycznie z białkami.


 — Nie... — wymamrotała cicho, omal się nie zakrztuszając.


Zupełnie nie zwracając uwagi na jęki i słabe protesty, ponownie przycisnął krwawiący nadgarstek do ust, zmuszając ją, aby napiła się posoki. Wreszcie po upływie dwóch, może trzech minut usta dziewczyny rozchyliły się spragnione, a delikatny język wyciągał się w poszukiwaniu żródła wypływającej krwi. Jej gardło poruszyło się małym konwulsyjnym przełknięciem, gdy zaczęła pić, najpierw powoli i ostrożnie ssając, potem coraz szybciej, gdy zrozumiała, że być może dzięki temu szybciej wróci do zdrowia i odzyska siły. Karmazynowa kropla spłynęła z kącika posiniałych, lekko tylko zaróżowionych ust, kreśląc czerwoną linię na policzku.


— Mam nadzieję, że kiedyś mi to wybaczysz — powiedział.


Chwycił jedną ręką jej głowę, a następnie jednym szybkim precyzyjnym ruchem skręcił jej kark. Było to bezbolesne i dziewczyna nic nawet nie poczuła, nawet nie była świadoma tego, że właśnie w tej chwili zakończyło się jej marne, ludzkie życie, którego tak kurczowo się trzymała. Teraz pozostawało tylko czekać, aż proces przemiany się rozpocznie.


♠️♠️♠️


♠️2100 słów ♠️


Dziękuję za przeczytanie tego rozdziału.  Jeśli rozdział się podobał, będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci gwiazdki i komentarza.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie pozostawione komentarze :) Są one dla mnie motywacją do dalszego pisania tej historii. Jeśli podoba ci się to, co piszę, dodaj blog do obserwowanych, aby nie przegapić najnowszych postów. Życzę miłego czytania oraz komentowania.