poniedziałek, 11 listopada 2019

Rozdział 2

Zupełnie nie pamiętała chwili, w której obudziła się gwałtownie z płytkiego i nerwowego snu, w który zapadła dopiero wtedy, kiedy zbliżał się świt. Momentowi przebudzenia towarzyszyły emocje takie jak zaskoczenie mieszające się z dezorientacją, bo początkowo nie potrafila przypomnieć sobie, gdzie się znajdowała, jak tutaj trafiła, ani co działo się z nią wcześniej. Wiedziała tylko, że leżała w łóżku szczelnie okryta miękkim kocem, opierając głowę, która wydawała się dziwnie ciężka, na mokrej od łez poduszce. Wzrok miała utkwiony w pomalowanym na biało suficie, ozdobionym bardzo wyszukanymi rozetami i grymsami pomalowanymi na kontrastowy kolor. Niebieski kolor jej oczu był piękny, ale były one matowe, jakby martwe, zastygłe, pozbawione życia. Źrenice miała natomiast tak rozszerzone mieszaniną strachu i zdziwienia, że tęczówki były niemal niewidoczne.
Malutki podbródek rysował się ostrą linią na wystającej szczęce; drobne zęby - białe, równe i przytknięty do nich język, widoczne były zza lekko rozchylonych sinawych warg. Jej klatka piersiowa unosiła się i opadała; oddychała szybko i płytko jakby była zasapana, a w skroniach pulsował tępy ból będący zapowiedzią migreny.
Całe jej ciało domagało się wypoczynku i regeneracji, ale z drugiej strony wyrażało potrzebę, której nie zrealizuje, gdy będzie leżała w łóżku. Nie wiedziała do końca, czego domagają się jej komórki, zaledwie przeczuwała pragnienie, które musiała zaspokoić natychmiast. Nawet gdyby udało jej się zignorować zachciankę ciała (choć z góry zakładała porażkę), zostawały jeszcze niezaspokojone potrzeby poznawcze. Najbardziej męczył ją brak czegoś do picia - miała wrażenie, że spuchnięty język ledwo mieści się w ustach, gardło miała szorstkie jak kora drzewa i z coraz większym trudem przełykała ślinę. Poza tym dokuczała jej męcząca swędząca pustka w żołądku i dziwne uczucie głodu, który z minuty na minutę rósł coraz bardziej.

Przez krótką chwilę jej myśli pełne niezrozumiałego niepokoju i przepełnione lękiem, błądziły po umyśle bez celu, niczym ślepiec zamknięty w labiryncie bez wyjścia, ale przywołała się do porządku. Intensywnie rozmyślała o tym co wydarzyło się w ciągu kilku dni, i naprawdę potwornych rzeczach, których się wtedy dowiedziała. Te informacje zupełnie wytrąciły ją z równowagi i zaszokowały, sprawiając że miała coraz większy mętlik w głowie i nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć. Momentu, w którym została napadnięta przez niezidentyfikowanego napastnika, nie pamiętała prawie nic, zupełnie jakby ktoś wyczyścił jej pamięć i tym samym pozbawił ją tych nieprzyjemnych wspomnień. Natomiast z tej genetycznej przemiany, która przemieniła ją z człowieka w istotę nocy, przypomniała sobie jedynie głęboko skrywany ból i szok, wywołany kierunkiem, w jakim zmierzało jej ciało, nic więcej. Pomimo tego,
mętne i niewyraźne wspomnienia, będące chaotycznymi fragmentami składającymi się z wielu obrazów, nadal powracały i sprawiały, że nie mogła się ani trochę uspokoić. Ogólnie rzecz biorąc, w tych wspomnieniach ostatnich wydarzeń panował niezły bałagan i trudno było z nich cokolwiek wywnioskować.

Nie wierzyła w istnienie rzeczywistości ani istot nadprzyrodzonych, magicznych tylko w to, co było potwierdzone przez naukę. Dlatego też zdecydowanie odrzucała istnienie wampirów - istot demonicznych obecnych w wierzeniach ludowych w wielu kulturach, i związanych z przekonaniem, że niektórzy zmarli mogli wychodzić z grobów i wysysać krew swoich ofiar. Nie potrafiła zaakceptować istnienia innego, wrogiego świata, którego ona sama stała się teraz częścią. Według tego co powiedział Logan - mężczyzna, który, znalazł ją leżącą na poboczu drogi będącą w stanie agonalnym, i postanowił uratować jej życie, poprzez podanie jej własnej krwi, twierdził, że dzięki temu teraz ona stała się jednym z tych stworzeń, podobnie jak on sam. Najpierw ją zabił, zastąpił jej krew swoją, po to, aby następnie ją wyleczyć i przemienić w żądne krwi monstrum. Pomimo zmian jakim był poddany jej umysł, ciało dziewczyny przetrwało i stało się znacznie lepsze oraz efektywniejsze. Przynajmniej tak stwierdził Logan, który uważał się za jej ,,stwórcę" (jak sam to określił) oraz zaproponował, że zaoferuje jej swoją pomoc. Nie uwierzyła w ani jedno słowo, które wypowiedział, co więcej uznawała go za jedną z tych osób, które najprawdopodobniej uciekły prosto ze szpitala dla umysłowo chorych. Była tak długo pogrążona w ponurych wizjach, które przecież niczego nie mogły naprawić, dopóki nie rozległo pukanie do drzwi i nie wyrwało jej z zamyślenia.

- Tak? - zapytała cicho, odrobinę zaskoczona.

Do pokoju wszedł wysoki ciemnowłosy mężczyzna, przed czterdziestką, który na oko mierzył więcej niż sto dziewiećdziesiąt centymetrów. Nie był barczysty, ale mimo to dobrze zbudowany i miał przeciętną bladą, szczupłą twarz, okoloną czupryną rozrzuconych w nieładzie kręconych, czarnych włosów. Opadały mu one niedbale na czoło, tuż nad brązowymi oczami. Wyglądał jakby dopiero co się ogolił, ale na mocno zarysowanej szczęce widoczne były ślady jednodniowego zarostu. Miał na sobie ciemnoszare spodnie jeansowe i koszulę w kratę z podwiniętymi rękawami, odsłaniającymi umięśnione ręce. W prawej dłoni trzymał wysoką szklankę do połowy wypełnioną podejrzanie wyglądającą czerwoną cieczą. Widząc to, Nicole zignorowała zawroty głowy i mrużąc opuchnięte od płaczu oczy ostrożnie podniosła się do pozycji siedzącej. Przepłakała pół nocy, bezsilna wobec nowej, nietypowej sytuacji w której się znalazła i jej nos przez to miał jaskrawoczerwony kolor, ale się tym nie przejmowała.

- O, widzę, że już się obudziłaś. Pomyślałem, że może chciałabyś się czegoś napić. Musisz być spragniona. - Powiedział i nie czekając na jej reakcję, postawił szklankę na nocnej szafce stojącej obok łóżka.

- Co to jest? - Zadała pytanie, chociaż podświadomie, wiedziała co znajduje się w szklanym naczynku. Podpowiadał jej to inkstynkt, jakaś mroczna część jej natury, o której istnieniu do tej pory nie miała pojęcia. Gdzieś tam w głębi siebie czuła, że jej organizm, aby w pełni się zregenerować potrzebuje do tego celu krwi. Jej umysł nie chciał przyjąć tego do wiadomości, ale na samą myśl o tym, że miałaby pić posokę, zaczęła odczuwać nieprzyjemne drapanie w gardle.

- Naprawdę chcesz, żebym to wypiła? - zapytała, wykrzywiając usta w podkówkę i marszcząc nos, bo jej nozdrza podrażniła delikatna woń krwi. - Nie pachnie zbyt dobrze. - dodała, nie próbując nawet ukrywać grymasu wyrażającego obrzydzenie.

- To coś czego potrzebujesz - odparł, posyłając w jej kierunku niepewny, ale zachęcający uśmiech, ukazujący rząd równych i wyjątkowo białych zębów, i przysunął bliżej kubek. - Spróbuj.

Od mocnego, intensywnego zapachu krwi, aż zakręciło się jej w głowie i poczuła wyjątkowo nieprzyjemny skurcz i ssanie, gdzieś w okolicy żołądka. Podejrzewała, że ten gest, to było zaproszenie, które powinna przyjąć. Zaakceptowała je, chociaż nadal nie potrafiła przezwyciężyć naturalnej awersji, jeśli chodziło o picie krwi. Po prostu jeszcze nie była przygotowana na to w psychicznym sensie i miała zdecydowane opory przed jej spróbowaniem.

Nieoczekiwanie jednak poczuła jak pragnienie rośnie - sygnalizował to szum krwi płynącej w jej żyłach i przyspieszone bicie serca. Jej puls wzrósł gwałtownie i nie potrzebowała lustra, żeby wiedzieć, że tęczówki jej oczu są srebrne. Owinęła dłoń wokół szklanki, zaciskając palce i uniosła ją, wiedząc, że to był prawdziwy koniec ludzkiego życia i początek życia jako wampir. Uniosła szklankę do ust i duszkiem wypiła zawartość, ale jeszcze szybciej wypluła ją z powrotem.

- Smakuje obrzydliwie!

Język miała oblepiony gęstą, zimną krwią o wyraźnie wyczuwalnym, metalicznym posmaku.

- Przepraszam - powiedział jakoś mało przejęty Logan. Chichocząc pod nosem, zabrał kubek i przysunął jej pudełko z chusteczkami, które wyjął z szuflady nocnej szafki.

- Z czasem przywykniesz do tego smaku. Powinienem był cię ostrzec.

Nicole skrzywiła się, sięgnęła po jedną z chusteczek znajdujących się w opakowaniu i wytarła usta, z posoki, której nie zdążyła zwrócić.

- Nie sądzę, żebym w najbliższym czasie miała do niego dojrzeć.

Logan westchnął ciężko, widocznie zrezygnowany i zmarszczył gładkie czoło w skupieniu. Odezwał się dopiero po krótkiej chwili, a w jego głosie dało się słyszeć nerwowe napięcie i zmartwienie.

- Jak się czujesz? - zapytał.

Musiała chwilę zastanowić się nad tym, co miała mu odpowiedzieć, wreszcie odparła po prostu :

- Jestem głodna.

Przypomniała sobie, że ostatni prawdziwy posiłek zjadła jeszcze przed tym, jak nastąpił atak na nią.

Słysząc te słowa niespiesznie pokiwał głową, jakby zrozumieniem i współczuciem dla niej.

- Tak jak podejrzewałem. Problemem jest to, że od twojej przemiany minęły prawie dwa dni, a ty nadal się nie pożywiłaś. Tylko krew może zaspokoić ten głód.

- Rozumiem -mruknęła pod nosem, do siebie, ale i tak ją usłyszał -Ale co będzie, jeśli nie będę mogła... - zawiesiła głos, ktory brzmiał dla niej dziwnie obco, bo był ochrypnięty i zrobiła dramatyczną pauzę, która nie trwała dłużej niż kilka sekund -albo nie będę chciała jej pić?

- Rozmawiliśmy o tym wczoraj - odparł poważnym tonem ściągając gniewnie brwi. - Musisz dokończyć proces przemiany.

- Co się stanie jeśli tego nie zrobię?

- Szybko osłabniesz, a potem... będzie koniec.

- Będę martwa! - wykrzyknęła, otwierając szeroko oczy, w których miała łzy, wielkie jak ziarenka grochu. Trzymały się one powiek, nie chcąc spaść. Pociągnęła nosem kilka razy, i przetarła go chusteczką, z wielkim trudem powstrzymując się od płaczu, ale jej i tak ciałem wstrząsnął spazmatyczny szloch. - Nie chcę umierać. - powiedziała ledwie słyszalnym szeptem, głosem drżącym z przejęcia i tlumionych w środku emocji. Czując jak ogarnia ją rozpacz, schowała twarz w obu dłoniach i zaczęła głośno szlochać, nie próbując nawet uspokoić nierównego oddechu. Nagle umilkł jej płacz, odjęła ręce od twarzy i spojrzała na niego z niewysłowionym smutkiem i wzrokiem zbitego psa.

Jej gospodarz usiadł przy niej na skraju łóżka, wyciągnął rękę i delikatnie dotknął jej ramienia, jakby chciał ją pocieszyć i dodać otuchy.

- Wszystko będzie w porządku - powiedział delikatnie. - Musisz tylko się pożywić.

- Nie mogę tego zrobić. Nie chcę być wampirem! - Gwałtownie zerwała się z łóżka, gdyż uznała, że najwyższy czas brać nogi za pas, bo przez minione dwa dni, nasłuchała się wystarczająco tych nieprawdopodobnie brzmiacych opowieści o krwiopijcach.
Gdy wreszcie wycieńczona Nicole stanęła na nogi i zrobiła kilka niepewnych kroków w kierunku sypialnianych drzwi, które staly przed nią otworem, poczuła się tak słabo, że zaczęła rozważać porzucenie planu ucieczki. Niestety mięśnie nóg, które miała jak z waty zawiodły ją już w połowie drogi i miękko upadła na wyłożoną panelami w odcieniu miodu, podłogę. Logan ignorując jej słabe protesty i delikatne kuksańce, jakie w niego wymierzała, zaciśniętymi w pięści rękoma, pomógł jej wstać, ostrożnie biorąc ją pod ramię.

- Bycie wampirem naprawdę nie jest aż tak straszne. - Ton jego głosu był spokojny i opanowany. - Zobaczysz, że można przywyknąć.

Wyswobodziła się z jego uścisku trochę zbyt szybko i cofnęła się o krok, wpatrując się w niego pełnym błagania wzrokiem i chcąc tym samym, żeby zrozumiał przez co ona przechodziła.

- Skoro uważasz się za wampira... - zaczęła niepewnie i poczuła jak jakby jakaś wielka gula stanęła jej w gardle, więc odruchowo przełknęła ślinę. - To gdzie są twoje kły?

To był wyjątkowo prosty test, który miał sprawdzić, czy jej gospodarz rzeczywiście oszalał czy też nie kłamał w tej kwestii i mówił prawdę.

- Tutaj. - odpowiedział.

Otworzył usta, odsłaniając zupełnie normalny garnitur zębów. Nie miał nawet specjalnych plastikowych nakładek, ale jej radość trwała jednak zaledwie ułamek sekundy. Mężczyzna powoli wysunął kły, jak dobrze naoliwiony mechanizm, po czym je schował.

- To jakaś sztuczka! - rzuciła rozpaczliwie.

Mężczyzna zbliżył się nieco, a onaodruchowo sięgnęła niewielki srebrny krzyżyk, który zawsze nosiła na szyi zawieszony na łańcuszku. Kiedy jej palce trafiły w pustkę zaczęła ogarniać ją coś w rodzaju paniki. No tak, właściwie nie powinna się dziwić, że gospodarz pozbył się potencjalnego zagrożenia. Pozbawiona krucyfiksu zrobiła jedyną rzecz, która przyszła jej do głowy: złożyła palce wskazujące w znak krzyża i wysunęła je przed siebie. Ku własnemu zaskoczeniu odnotowała, że fortel się udał i ciemnoooki zamarł w pół kroku, lecz nie wyglądał jednak na szczególnie przerażonego.

- To nie jest żadna sztuczka. - zapewnił ją, i widząc jak dziewczyna podejrzliwie marszczy brwi, jakby się zastanawiała się nad tym, dodał pospiesznie: - Są prawdziwe.

Już miała się odezwać i powiedzieć jakąś ciętą ripostę w stylu: ,,każdy dentysta może takie zrobić", gdy nagle całą jej uwagę skupił jakiś dziwny dźwięk, którego źródła na początku nie potrafiła zlokalizować. Usłyszała szybkie, płytkie, podwójne dudnienie bębnów i z lekkim opóźnieniem zdała sobie sprawę, że to były uderzenia jego serca. Co gorsza gdy jej uszy wychwyciły ten specyficzny odgłos, poczuła nagły, ostry ból górnej szczęki i miała wrażenie, jakby coś się wysunęło i poruszyło się w jej ustach. Oszołomiona Nicole otworzyła usta i ostrożnie przesunęła wzdłuż nich palcem.

- O Boże! - westchnęła, natrafiwszy na centymentrowej długości kły. Zawstydzona tym faktem zasłoniła usta dłonią, minęła Logana i popędziła do łazienki znajdującej się na tym samym piętrze. Gdy stanęła przed lustrem wiszącym nad umywalką, widok własnego odbicia zmroził jej krew w żyłach.

Tęczówki jej oczu nadal pozostawały srebrne, a źrenice miała ogromne jak pięciocentówki. Przez krótką chwilę zawahała się, próbując wykrzesać w sobie choćby odrobinę odwagi, bo wiedziała co zobaczy, ale i tak nie była przygotowana. Otworzyła usta i zobaczyła kły wystające z górnej szczęki. Jej górne kły wydłużyły się, koniuszki stały się dłuższe i ostrzejsze. Były drobne,ale jednocześnie wystarczająco ostre, żeby przegryźć cienką i delikatną skórę w okolicy szyi albo na nadgarstku. W tamtym momencie tylko jedna myśl pojawiła się w jej głowie:

,,Mam cholerne kły!"

Logan wszedł niemal bezszelestnie do niewielkiej łazienki i stanął za plecami Nicole. Zupełnie jakby wiedział, o czym pomyślała, powiedział:

- Kły to jeden z pierwszych widocznych objawów. - usłyszała jego głos.

Nicole puściła jego słowa mimo uszu i zaczęła przeszukiwać szufladki w łazience. Potrzebowała obcęgów, choć prawdę mówiąc, nie spodziewała się ich tutaj znaleźć. Trafiła za to na dwie pary cążków do paznokci - mniejsze i większe. Zdecydowała się na wybranie solidniejszego zestawu i ponownie nachyliła się do lustra.

-Co ty wyprawiasz? - krzyknął Logan. Wyrwał jej cążki, zanim chwyciła nimi za jeden z kłów.

- Nie chcę być pijącym krew demonem! - odparła. Gdyby tylko mogła dosięgnąć, odebrałaby mu narzędzie natychmiast, ale amiast tego odwróciła się do mężczyzny plecami i na nowo przegrzebała szufladki w szafeczce umieszczonej pod umywalką. Tym razem wydobyła pilnik do paznokci. Wyszczerzyła się w kierunku lustra i zaczęła operację na jednym z wystających zębów.

- I tak się zregeneruje za chwilę - westchnął poirytowany Logan.
-Poza tym los wampira wcale nie jest taki zły.

- Jasne. Już to słyszałam - mruknęła Nicole, nadal nie przerywając piłowania. Kłapnęła zębami, żeby zamknąć usta i niewysłowioną ulgą stwierdziła, że jej górne trójki znów są krótkie i proste.

- Wampiry nie mają odbicia - oznajmiła stanowczo i zdecydowanie. Chwytała się brzytwy, ale była naprawdę zdesperowana.

- To jeden z wielu mitów na nasz temat - odparł wyraźnie rozbawiony, po czym się uśmiechnął. - Widzisz? Będziesz mogła robić makijaż.

Niestety to odkrycie wcale nie podniosło jej na duchu, wręcz przeciwnie, zamiast spróbować się uspokoić, Nicole poczuła jak uginają się pod nią kolana i tylko bezwładnie osunęła się na ścianę.

- Jestem martwa. Zmieniłeś mnie w pozbawionego duszy potwora! - warknęła czując jak jej twarz wykrzywia grymas złości mieszającej się z gniewem. Furia rosła w niej w zastraszającym tempie, gwałtownie i silnie. Nie opierała się jej, tylko pozwoliła, aby przejęła nad nią kontrolę. Czaiła się pod samą skórą, jakby jej ciało było o rozmiar za małe, żeby ją całą zmieścić. Jakby nie pasowało. Skuliła ramiona zirytowana, ale złość nadal puchła. Niespodziewanie zapragnęła coś uderzyć, walczyć z czymś... wgryźć się coś swoimi nowymi, ostrymi jak brzytwa psimi zębami.

Wpatrywała się w niego oskarżycielskim wzrokiem i gdy wypowiadała te słowa, za każdym razem dżgała palcem powietrze, jakby chciała podkreślić ich wagę.

- Wampir, który cię zaatakował rozerwał ci gardło. - Starał się mówić spokojnie, ale Nicole czuła, że powoli zaczyna on tracić cierpliwość do niej. - Przemieniłem cię aby ocalić ci życie.

Jej prawa dłoń odruchowo powędrowała w okolicę szyi, dotknęła miejsca, gdzie została ugryziona. Skóra była gładka i czysta, nie znalazła żadnych ran czy bandaży, chociaż wiedziała, że powinna zostać chociażby mała blizna.

-Zabiłeś mnie! - wykrzyczała mu to prosto w twarz. - Nienawidzę cię! Skazałeś mnie na bycie potworem!

I wtedy coś się z nią stało.

Prawie straciła oddech od ogarniającego jej kończyny ognia. Musiała chwycić się brzegu umywalki, żeby móc utrzymać się na nogach. Jej żołądek zacisnął się, a potworny ból promieniował falami przez brzuch. Czuła się oszołomiona, a kiedy dotknęła językiem końcówki kłów, mogłam poczuć ich ostre krawędzie. Musiała jak najszybciej zaspokoić nawracający głód.

- Pierwszy głód - stwierdził Logan przyglądając się jej uważnie.

- Logan - wymówiła jego imię głosem tak ochrupłym, że sama ledwie go poznała.
Przesunęła wzrokiem po trójkącie odkrytego pod odpiętym, górnym guzikiem jego koszuli ciała, po szyi, po mocnej linii szczęki i zmysłowej krzywiźnie jego ust.
Rozchylił usta, jakby chciał coś powiedzieć. W jego oczach zobaczyła błysk srebra, który natychmiast został zastąpiony ciemnym brązem. Przysunęła się bliżej do jego ciała, zwilżyła usta językiem, po czym, nie myśląc o konsekwencjach, ani o czym świadczy ten czyn, przycisnęła usta do jego gardła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie pozostawione komentarze :) Są one dla mnie motywacją do dalszego pisania tej historii. Jeśli podoba ci się to, co piszę, dodaj blog do obserwowanych, aby nie przegapić najnowszych postów. Życzę miłego czytania oraz komentowania.