poniedziałek, 11 listopada 2019

rozdział 3

- O, Boże! - Nicole wypluła krew z powrotem do kubka i odepchnęła naczynie ze wstrętem, nie próbując nawet powstrzymać grymasu obrzydzenia, z którego nawet nie musiała zdawać sobie sprawy, pojawił się na jej ustach i sprawił, że zadrżały jej nozdrza. - Jak ty to możesz to pić? Obrzydlistwo! Śmierdzi gorzej niż skunks! Jesteś pewien, że nie jest zepsuta?

- Na pewno nie jest zepsuta - zapewnił ją Logan zachowując przy tym minę pokerzysty. - Chociaż to produkt najniższej jakości.

-Który w dodatku smakuje i pachnie wyjątkowo obrzydliwie. Nie mam zamiaru tego pić. To mogłoby mi nawet zaszkodzić. - Ostatnie zdanie wypowiedziała czystym, zdecydowanym tonem, jakby chciała zakończyć dalszą dyskusję, dotyczącą nauki karmienia.

Logan zdecydowanie nalegał, aby nauczyła się przyjmować krew z kubka, a nie z torebki, by w ten sposób przygotować się na wszelkie ewentualności. Ona niestety nie mogła się zmusić do wypicia tego obrzydlistwa. Próbowała wypić tę niezjadliwą mieszankę dwa razy, i wtedy udało się jej dzielnie przełknąć kilka łyków. Niestety smak okazał się tak paskudny, a zapach tak odstręczający, że zbuntował się żołądek i dziewczyna zwymiotowała gwałtownie.

- Nie jest tak dobra, jak ciepła świeża krew prosto z żyły, pochodząca od zdrowego dawcy, ale jest podobnie przyswajalna.

Logan upił kilka łyków ze swojego kubka i odstawił go na bok. Marszczył czoło pod czarnymi włosami bezwładnie opadającymi mu na oczy i sprawiał wrażenie, jakby coś lub ktoś go martwiło. Poczęstował swoją podopieczną mieszanką zawiesistej, pełnej skrzepów krwi palaczy z dodatkiem cuchnącej posoki uzależnionych od marihuany i osób przyjmujących valium. Mikstura ta co prawda posiadała minimalne wartości odżywcze i nie była szkodliwa dla zdrowia, lecz charakteryzowały ją wyjątkowo nieprzyjemne konsystencja i zapach. Niejako przy okazji wywoływała łagodne mdłości. Siedzieli przy stole w kuchni urządzonej w nowoczesnym stylu stawiającym na minimalizm i prostotę. Ultranowoczesny okap kuchenny błyszczał się, połyskiwały również kuchenne blaty wykonane z marmuru. Światło odbijały także fronty kuchennych szafek oraz szkło. Meble w kuchni były proste i dość minimalistyczne, co nie wykluczało to jednak ich funkcjonalności i dobrego przechowywania. Ściany kuchni pomalowane były na wyraziste kolory jak czerwień, żółty czy niebieski, a drewno zdobiło szafki, ściany, a także podłogę kuchni. Kuchnia wyposażona była w wyspę przy której można gotować, zmywać i przygotowywać posiłki. Z drugiej strony znajdowało się miejsce z hockerami do wypicia porannej kawy lub zjedzenia drobnego posiłku. Wysoka, jednolita zabudowa była wyposażona w szafki cargo i nowoczesny sprzęt AGD, spójny stylistycznie ułatwiający a także przyspieszający pracę w kuchni. Na blacie znajdował się jedynie czajnik elektryczny, a w zabudowie umieszczono na ergonomicznej wysokości piekarnik oraz mikrofalę. Dzięki pojemnej wysokiej zabudowie zupełnie zrezygnowano z górnych szafek, nie tracąc miejsca do przechowywania, a kuchnia sprawiała wrażenie dużo lżejszej i przestronnej. Okno w kuchni było zasłonięte przez opuszczoną do połowy rzymską roletą, ale i tak do pomieszczenia przedostawały się ciepłe promienie słoneczne. Nicole siedziała na drewnianym krześle i bawiła się złotym pierścionkiem z agatem, który miała na serdecznym palcu prawej dłoni. Dostała go od jej chłopaka jako prezent na urodziny, więc biżuteria ta miała dla niej wyjątkową, prawie sentymentalną wartość. Przed oczami na chwilę mignął jej obraz przystojnej twarzy Matta, blond włosów, niebieskich oczu, takich samych jak jej, i szerokich ramion.

- Dlaczego nie mogę po prostu kogoś ugryźć? - zapytała w końcu. - Na przykład kogoś, kogo bardzo nie lubię?

Z jakiegoś powodu ta perspektywa wydawała się jej nieco mniej odstręczająca niż zimna, paczkowana krew w medycznych torebkach, do której picia zachęcał ją Logan. Jak na razie pomysł ten nie przynosił oczekiwanych rezultatów, a wszelkie próby skosztowania szpitalnej krwi, jak Logan nazwał zimną krew w schłodzonym plastiku, najczęściej kończyły się niepowodzeniem. Nicole przyłapała się na tym, że intensywnie wpatrywała się w jego szyję pełnym łakomstwa spojrzeniem, więc nieco zażenowana tym faktem, odwróciła wzrok. Zupełnie nieoczekiwanie Logan skojarzył się jej z dużym, wyjątkowo apetycznym krwistym stekiem, który mogłaby zjeść nawet w całości.

- Gryzienie śmiertelników to naprawdę ostateczność. Poza tym nie ma żadnej gwarancji, że byłabyś w stanie zapanować nad sobą. Nauka może trwać nawet latami. Gdybyś się na kimś pożywiła, mogłabyś go nawet zabić, a potem cierpiałabyś z tego powodu całe swoje życie, czyli wieczność.

- Wiesz co? - powiedziała odrobinę zniesmaczona Nicole. - Przydałoby ci się czasem trochę poczucia humoru. - rzuciła beztrosko. Przecież ja tylko żartowałam z tym gryzieniem. Skoro nie mogę się przemóc do zimnej torebki, to z żywą osobą na pewno nie
pójdzie mi lepiej.

- Przemknęło mi przez myśl, że się droczysz, ale wolałem być ostrożny. - oznajmił i upił duży łyk krwi ze swojego kubka, po czym go odstawił. Nicole poszła w jego ślady i ignorując nieprzyjemny zapach posoki, który drażnił jej nos, uniosła porcelanowe naczynko do ust i spróbowała wypić chociaż trochę.

- Niech to szlag! - Nicole trzasnęła kubkiem o stół i spojrzała nienawistnie na jego zawartość. - Nie mogę. Nigdy się nie przyzwyczaję- powiedziała poddenerwowana.

Choć nosowi metaliczna woń nie wydawała się szczególnie atrakcyjna, reszta jej ciała najwyraźniej uważała inaczej i jej górne trójki wydłużyły się nagle i w niekontrolowany sposób, czemu towarzyszył ból. Logan nie skomentował tego tylko uśmiechnął się współczująco i pokiwał głową ze zrozumieniem.

- Szepraszam - powiedziała z trudem i najwidoczniej zawstydzona obnażonymi zębami, zakryła usta dłonią. Wyobraziła sobie, jak jej kły się cofają i z pewną dozą ulgi stwierdziła, że zupełnie zniknęły, co sprawdziła, przesuwając wzdłuż nich koniuszkiem języka.

- To całkowicie normalna reakcja. - Zapewnił ją Logan i aby dodać jej otuchy poklepał ją po dłoni. - Coraz lepiej ci idzie - Wskazał palcem na kubek wypełniony krwią, potem pochwalił ją i posłał jej szeroki uśmiech. Dziewczyna odwzajemniła ten gest, ale jej humor ponownie się zmienił i zaraz spochmurniała.

- Nigdy nie spodziewałam się, że to powiem, ale nie mogę przestać myśleć o krwi. - powiedziała w zamyśleniu dziewczyna.

Odczuwała ból głowy, więc opuszkami palców zaczęła masować skronie, próbując odpędzić atak migreny, która zbliżała się nieuchronnie. Przy okazji zastanawiała się też jak do jasnej cholery wytłumaczy swoje nagłe zniknięcie rodzinie i chłopakowi. Jej bliscy musieli odchodzić od zmysłów i wariować z rozpaczy, podczas gdy ona zastanawiała się, czy Logan ponownie pozwoli dać się jej ugryźć. Jej wyobraźnia podsuwała jej pełne niepokoju obrazy, przepełnione przemocą i rozlewem krwi, której było zdecydowanie zbyt dużo. Nie potrafiła się pozbyć ich ze swojego umysłu, chociaż starała się koncentrować swoje myśli na zupełnie czymś innym i nieistotnym.

- Też przez to przechodziłem na samym początku - powiedział. Wystarczy, jak powiem, że przez pierwszy miesiąc, myślałem o tym, jak zaspokoić głód?

Nicole przestała masować skronie i ożywiła się nagle.

- Przez cały miesiąc myślałeś tylko o krwi? -jęknęła dziewczyna, czując jak ogarnia ją uczucie strachu, objawiające się lodowatym uściskiem w okolicy żołądka. Uniosła brwi do góry w niebotycznym zdumieniu i przyjrzała mu się badawczo.

- To minie z czasem - rzekł uspokajającym tonem Logan, ale Nicole wcale nie poczuła się lepiej po tym zapewnieniu.

- Nadal nie rozumiem dlaczego muszę tu siedzieć i nie mogę tak po prostu wrócić do domu.

- Bo twoje ciało i umysł przechodzą ogromne zmiany - odparł poważnie i dodał - Nie powinnaś być teraz sama.

- Myślałam, że już po wszystkim.

- Pożywiając się moją krwią dopełniłaś cykl przemiany, ale zostało jeszcze kilka drobiazgów.

- Na przykład? - zainteresowała się.

Już wcześniej zauważyła, że jej zmysł słuchu znacznie się poprawił, ale ciekawiły ją dalsze przemiany, jakie zachodziły w jej ciele. Logan zastanawiał się przez chwilę. Nicole podejrzewała, że mężczyzna próbuje zgadnąć, co byłoby dla świeżo przemienionej najbardziej atrakcyjne.

- Wkrótce zorientujesz się, że masz więcej siły. Szybciej się ruszasz. Będziesz też lepiej widzieć w ciemnościach - powiedział wreszcie.

- Jak nocny drapieżnik. - Zauważyła Nicole.

- Tak. - potwierdził. - Twoje źrenice zaczną odbijać światło, jak oczy zwierząt prowadzących nocny tryb życia. Czujesz się inaczej? - zapytał wyraźnie zainteresowany.

- Co masz na myśli mówiąc inaczej? - zapytała lekko zdziwiona i zbita z tropu, podnosząc na niego spojrzenie niebieskich oczu. - Pytasz mnie czy czuję się bardziej... - zamilkła na chwilę szukając w głowie odpowiedniego słowa. - wampirzo?

Nie czuła się jakoś szczególnie odmieniona, co wydało się jej nawet zabawne. Wciąż kochała swoją rodzinę, a przynajmniej niektórych jej członków, i najważniejsze cele w jej życiu nie uległy zmianie. Nie wiedziała jeszcze, co sądzi o byciu wampirem, lecz przeczuwała, że nie będzie lekko. Fantazje o nieśmiertelności i wiecznej młodości były wspaniałe dopóki nie stawały się rzeczywistością (choć z tego, czego się dowiedziała, „nieśmiertelność" nie była do końca odpowiednim terminem).

- Właśnie o to cię pytam. - Logan posłał jej tajemniczy uśmiech i spojrzał na nią spod przymrużonych powiek.

- Czuję się... powolna i zmęczona - odpowiedziała całkowicie szczerze.

Logan pokiwał głową ze zrozumieniem.

- Efekty przemiany prawdopodobnie. Mówią, że to się zdarza. Wszystko powinno się uspokoić.

Nicole westchnęła ciężko i spojrzała na niego wyraźnie zrezygnowana.

- Czy mogłabym zadzwonić do kogoś z mojej rodziny? - zapytała ostrożnie.

Nie była do końca pewna, czy Logan pozwoli jej na wykonanie szybkiego telefonu do najbliższych. Mógłby jej nawet zakazać jakiegokolwiek kontaktu, gdyby tylko chciał, w końcu przecież to on ją przemienił. Jej bliscy musieli bardzo się o nią martwić, bo nie wiedzieli zupełnie co też takiego działo się z nią przez ostatnie dwa dni, a krótka rozmowa telefoniczna mogłaby oszczędzić im dalszych zmartwień.

- Och, oczywiście - powiedział.

Sięgnął do kieszeni spodni i wyciągnął z niej niewielki srebrny telefon komórkowy, z klapką. Podał jej urządzenie, w które wpatrywała się przez chwilę nieobecnym wzrokiem, myśląc nad tym, co powinna wymyślić na poczekaniu, aby jej kłamstwo, którego zamierzała się dopuścić, brzmiało w miarę wiarygodnie. Po bardzo krótkiej sesji myślenia, drżącymi z przejęcia rękoma otworzyła klapkę i wystukała na klawiaturze numer telefonu komórkowego do jej mamy, który znała na pamięć. Wzięła się w garść, przystawiła telefon do ucha, oczekując z niecierpliwością na sygnał połączenia.

- Halo? - usłyszała głos matki po drugiej stronie linii.

Nicole z wysiłkiem zdławiła szloch i odezwała się, starając się aby ton jej głosu brzmiał jak najbardziej naturalnie.

- Cześć, mamo. - powiedziała. - To ja.

- Nicole? - zapytała zdumiona. Dzięki Bogu, że dzwonisz! Prawie odchodziłam od zmysłów. Myśleliśmy, że coś ci się stało poważnego.

- Nic mi nie jest, naprawdę. - Skłamała bez mrugnięcia powieką. Nie czuła się najlepiej, ale miała nadzieję, że wkrótce jej stan ulegnie znacznej poprawie. Kątem oka łypnęła na Logana, który uważnie przysłuchiwał się całej tej wymianie zdań między matką a córką.

- Zgłosiliśmy twoje zaginięcie na policję, kiedy zorientowaliśmy się, że długo nie wracasz do domu. Zostałaś przez kogoś napadnięta? - zapytała. W jej głosie porzmiewała autentyczna matczyna troska mieszająca się z niepokojem i Nicole to wychwyciła.

- Nikt mnie nie napadł. - zapewniła, ale przez sposób w jaki wypowiadała te słowa, brakowało im przekonania. Nic mi nie grozi, jestem bezpieczna. - dodała, chcąc uspokoić rodzicielkę, która miała prawo być zdenerwowana i zła, bo jej dziecko nie wróciło do domu.

- Gdzie ty w ogóle jesteś? - zapytała nie dopuszczając Nicole do głosu. - Przyjadę po ciebie.

- Mamo, to nie jest... - mówiła powoli, ale język zaczął się jej plątać. To wszystko jest trochę skomplikowane. - powiedziała wreszcie. Mówiła cicho, łamiącym się głosem i miała wrażenie, że zaraz wybuchnie histerycznym płaczem. - Obiecuję, że wszystko ci wyjaśnię, kiedy wrócę do domu.

- Nic nie rozumiem. - stwierdziła Rachel półgłosem - Co masz na myśli, mówiąc: To skomplikowane? Powiesz mi co się stało? - zapytała kładąc nacisk na ostatnią sylabę.

- Powiem ci o wszystkim, kiedy wrócę do domu - powtórzyła - Dzwonię, bo chcę, żebyś wiedziała, że wszystko u mnie w porządku. - odparła, wbijając nieobecne spojrzenie w pierścionek na swojej dłoni. - Na razie nic więcej nie mogę ci zdradzić. Proszę nie martw się o mnie.

Zanim jej mama zdążyła powiedzieć choćby słowo, Nicole wcisnęła przycisk z czerwoną słuchawką, ten kończący połączenie i rozłączyła się. Zamknęła klapkę telefonu i z powrotem oddała urządzenie Loganowi z miną wyrażającą smutek i konsternację.

- Wszystko w porządku? - zaniepokoił się Logan, widząc emocje malujące się na twarzy dziewczyny.

- Nic nie jest w porządku! - wrzasnęła, zawierając w tym krzyku cały nagromadzony w niej ból i wściekłość, za to co ją spotkało. Poderwała się gwałtownie z krzesła, na którym jeszcze przed chwilą siedziała i stanęła na równe nogi. - Moja własna rodzina mnie znienawidzi, bo ty przemieniłeś mnie w żądne krwi monstrum!

Logan wstał od stołu, szurając po podłodze krzesłem i lekko uniósł dłonie do góry, jakby w obronnym geście, ale zaraz je opuścił zrezygnowany.

- Wybacz, ale nie mogłem pozwolić ci umrzeć - powiedział przepraszająco.

- A powinieneś był! - wykrzyknęła, nie panując nad emocjami i drżącym głosem, który podskoczył o oktawę wyżej.

Logan nic nie odpowiedział, tylko westchnął ciężko, a Nicole, nie zwracając uwagi, czy on pójdzie za nią, odwróciła się na pięcie i opuściła kuchnię. Przeszła w zamyśleniu, czy raczej w zmartwieniu przez korytarz, którego ściany były obite kwiecistą tapetą i znalazła się w przedpokoju pełniącym funcję wiatrołapu, następnie chyłkiem podreptała do drzwi wejściowych. Logan dogonił ją niemal w progu, akurat wtedy, gdy zakładała na nogi swoje sportowe buty, a potem zaczęła robić przegląd szafy w poszukiwaniu jej kurtki, która gdzieś tutaj musiała być, chyba, że wcześniej ją wyrzucił. Szafa ukryta była w ścianie i miała wiele schowków, które były przydatne dla mężczyzny przy porządkowaniu krawatów. Natomiast dobrze przemyślany układ szuflad, półek i wieszaków w garderobie pozwalały na szybsze znalezienie ubrań w szafie.

- Co ty robisz? - Głos Logana był niespokojny i podążył za nią.

- Szukam jakiejś kurtki - zatrzymała się w połowie pokoju. - Chyba że moja jest gdzieś tutaj?

Potrząsnął głową poirytowany.

- Była cała zakrwawiona. Obawiam się, że jest zrujnowana. Nadawała się tylko do wyrzucenia.

- Hm. - Nicole odwróciła się do garderoby. - Więc będę musiała pożyczyć coś z twoich ubrań. Zwrócę je później, obiecuję.

- A wybierasz się dokądś? - zapytał szorstko, z nachmurzoną miną.

Nicole przestała przeglądać zawartość szafy, którą stanowiły głównie eleganckie koszule i spodnie w kanty na różne okazje oraz swetry, marynarki czy najzwyklejsze jeansy i przyjrzała się swojemu stwórcy z ukosa, posyłając mu buntownicze spojrzenie.

- A owszem - powiedziała. - Zamierzam wrócić do domu.

- Może mógłbym...

- Zostań tam, gdzie jesteś! - ostrzegła Nicole, patrząc na niego, dopóki się nie zatrzymał, po czym odwróciła się do garderoby.

- Posłuchaj mnie uważnie... - zaczął mówić, ostrożnie wypowiadając każde ze słów - Nie możesz wrócić do domu, przynajmniej na razie. To nie jest dobry pomysł.

- Lepiej ty mnie posłuchaj. - syknęła przez zaciśnięte zęby. - Kiedy przeglądałam twoją szafę, zdążyłam przemyśleć sobie kilka rzeczy.

- To musiało być szybkie myślenie - skomentował.

Zignorowała sarkastyczny ton jego głosu.

- Wiesz, zdałam sobie sprawę, że nic z tego nie jest prawdą. Ale światełko się zaświeciło i to już koniec, więc równie dobrze możesz mnie wypuścić.

- Nic z tego nie jest prawdą? - zapytał z zaskoczeniem.

- Te okropne rzeczy o wampirach. - wyjaśniła powoli, tłumacząc wszystko, jak małemu dziecku - Nie mogę być wampirem. Skończ lepiej z opowiadaniem tych krwawych historii. Wampiry nie istnieją - powiedziała to z pełnym przekonaniem.

- Owszem, istnieją. Jestem jednym z nich. - odpowiedział.

- Nie. Ty jesteś jednym z tych wariatów - rzuciła pewna swego - Tylko myślisz, że jesteś wampirem, tak jak ci ludzie, którzy myślą, że są wilkołakami, ale tak naprawdę cierpią na lykantropię. Najwyraźniej cierpisz na wampirzą wersję tego. Istnieje nawet taka choroba... - zamikła na chwilę, próbując przypomnieć sobie jej nazwę, ale zupełnie wyleciała jej ona z głowy. - Tylko zapomniałam jak się nazywa - powiedziała, jakby trochę zawstydzona własną niewiedzą.

- Zapewne chodzi ci o porfirię - podpowiedział.

- Tak - zgodziła się - Czy mógłbyś teraz zadzwonić po taksówkę? - spytała. - Ja naprawdę muszę już iść.

- Nie.

- Bardzo dobrze. W takim razie sama zadzwonię. Będę potrzebowała twojego telefonu.

- Mówiąc ,,nie'' miałem na myśli, że nie, nie możesz wyjść -- wyjaśnił.

Odwróciła się do niego przodem, mrużąc oczy w szparki. Logan nie miał żadnych wątpliwości, że była rozdrażniona.

- Wyjście na zewnątrz to nie najlepszy pomysł.

Nicole słysząc te słowa, gniewnie zmarszczyła brwi i nagle poczuła, jak złość bierze górę nad paniką.

- Niby dlaczego? Bo przemieniłeś mnie w krwiopijcę i światło dnia mnie zabije? - prychnęła szyderczo. W duchu i tak nie dowierzała, że to wszystko dzieje się naprawdę, choć właśnie ogarnął ją irracjonalny lęk, że tak właśnie tak może się stać.

- Jest prawie środek dnia. - powiedział.

- Sądziłam, że powiedziałeś, iż możemy wychodzić na światło dzienne?

- Możemy, ale potem będziesz potrzebowała więcej krwi, żeby naprawić szkody, które ci wyrządzi światło słoneczne. A zakładam że jesteś głodna.

Nicole westchnęła i poddała się, gdyż widziała żadnego sensu w tym, aby dalej się z nim spierać. Zdjęła buty z nóg i ustawiła je przy ścianie noskami do przodu. Potem przeszła do wyjątkowo ładnie urządzonego salonu, a Logan jak na komendę podążył za nią.

- Kiedy mi to przejdzie? - zapytała siadając na kanapie. Logan zrobił to samo, ale odsunął się lekko, nie chcąc naruszać jej strefy komfortu - Czuję się jakbym miała ogromnego kaca.

- Wszystko minie za jakiś czas - odpowiedział przyglądając się jej.

- Znowu jestem głodna. - stwierdziła z niepokojem i zastanowiła się przez chwilę.

Co prawda głód nie był tak silny, jak za pierwszym razem, ale ssanie w żołądku, pieczenie w przełyku, swędzenie dziąseł i ból górnej szczęki, nie były zbyt przyjemne i dawały się jej we znaki. - Chyba potrzebuję więcej krwi.

- Nie poczujesz się lepiej, póki jej nie dostaniesz - pouczył ją Logan. Pełna przemiana może być trudna. Ile potrzebujesz, zależy od tego, jak wielkie uszkodzenia leczyło twoje ciało przez lata. Wyglądałaś na stosunkowo zdrową, ale zawsze są jakieś nowotwory, choroby serca i tak dalej. - tłumaczył cierpliwie, ale Nicole prawie nie słuchała tego, co do niej mówił, tylko ponownie wpatrywała się w jego szyję, w ten ciepły punkt, gdzie ciśnienie tętna było najwyższe. Odczuwała pragnienie, które ściskało jej brzuch i musiała je zaspokoić. Stawało się oczywiste, że jej plany odejścia z tego domu zostały udaremnione, chyba że mogłaby zabrać ze sobą masę worków pełnych zimnej krwi, ale sam ten pomysł sprawiał, że drżała.

- Wiem o czym myślisz. Nie możesz zrobić tego ponownie. - powiedział stanowczo, a sądząc po jej minie Nicole wyglądała na zaskoczoną tym wyznaniem.

- Dlaczego? - jęknęła, a potem zrozumiała i kiedy to do niej dotarło, przeraziła się odrobinę - Potrafisz czytać w moich myślach!

- Obawiam się, że tak. - Logan przygryzł dolną wargę. - Przepraszam. To zły nawyk. Postaram się nie zakłócać w przyszłości twoich myśli.

Nicole wzruszyła ramionami. W przyszłości usiała pamiętać, aby po prostu pilnować swoich myśli, kiedy przebywała w towarzystwie Logana. A zresztą, w tym momencie była bardziej zainteresowana innymi rzeczami i zaspokojeniem głodu między innymi.

- Czy ja też mogę czytać myśli?

- Jeszcze nie. Będziesz musiała się tego nauczyć. Nadal jesteś głodna? - zapytał.

- Mhm - mruknęła.

- Nie powinienem tego robić, ale skoro tego potrzebujesz...

Nie spodziewała się tego zupełnie, więc zaskoczona obserwowała, jak przystawia własny nadgarstek do ust, obnaża kły, a następnie przekłuwa go nimi. Wyciągnął krwawiącą rękę w jej kierunku i zachęcił ją kiwnięciem głowy, aby spróbowała napić się jego krwi. Kiedy poczuła ten charakterystyczny zapach posoki, jej kły pojawiły się automatycznie, a puls krwi wzrósł gwałtownie.

- Pij. Tylko nie mów o tym nikomu.

- Dlaczego mam nikomu o tym nie mówić?

- Dzielenie się krwią między wampirami, jest dosyć powszechną praktyką i często się zdarza, ale dzielenie się krwią ze stwórcą, jest jakby... osobiste.

Oderwała wzrok od jego czerwonego od wypływającej posoki nadgarstka i spojrzała na niego, nie rozumiejąc, o co takiego, mogło mu chodzić.

- Co masz na myśli mówiąc: osobiste? - zapytała.

- Po prostu pij.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie pozostawione komentarze :) Są one dla mnie motywacją do dalszego pisania tej historii. Jeśli podoba ci się to, co piszę, dodaj blog do obserwowanych, aby nie przegapić najnowszych postów. Życzę miłego czytania oraz komentowania.