poniedziałek, 11 listopada 2019

rozdział 3


Logan stał nieruchomy niczym statua i nie poruszył się, przechylił tylko lekko głowę na bok, aby lepiej odsłonić szyję. Nicole odcisnęła delikatny pocałunek na skórze jego szyi, tuż nad uchem, nie myśląc o konsekewncjach tego czynu. Mogła usłyszeć przepływ krwi w jego żyłach znajdujących się zaledwie kilka milimetrów pod naciskiem jej ostrych niczym małe igiełki zębów. Końcówki włosów delikatnie łaskotały jej policzki, kiedy potarła zębami jego skórę, nie przekłuwając jej, ale wystarczająco, żeby dać do zrozumienia, czego od niego chciała, jaki byłby kierunek tego co zamierzała zrobić. Jego puls gwałtownie przyspieszył, a ona walczyła ze sobą i ogarniającym jej ciało niezaspokojonym głodem. Odwlekała ten moment w czasie, żeby tylko nie wgryźć się zbyt szybko, i aby nie przyspieszyć tej przyjemności Jej myśli były wyjątkowo niejasne i mętne, koncentrowały się jedynie na wyjątkowo nieprzyjemnym, bolesnym pieczeniu w przełyku i okolicy mostka, oraz pustce w żołądku. Otworzyła usta najszerzej jak potrafiła, szykując się do ugryzienia. Bez najmniejszego problemu wyczuła językiem tętnicę szyjną, miejsce gdzie temperatura tętna była najwyższa, potem zacisnęła szczęki. Przyszło jej to tak naturalnie, że aż ją to przeraziło, ale nie sprawiło, że postanowiła się wycofać, wręcz przeciwnie. Niemal od razu zdała sobie sprawę z tego, że nie zrobiła tego jak powinna i przez chwilę kręciła głową, rozwścieczona brakiem umiejętności. W końcu nikt nie pokazał jej jak powinno się to robić w prawidłowy sposób. Gryzienie sprawiało jej niemałą przyjemność, ale zdecydowanie było za mało krwi. Ponowiła próbę i wbiła zęby raz jeszcze, tym razem w innym miejscu i znacznie głębiej. Ciałem Logana wstrząsnął ból, ale nadal nie wykonał żadnego ruchu, więc usatysfakcjonowana tym, zacisnęła dłonie w jego pasie. Tym razem udało się jej odnaleźć główną żyłę, ale nie ugryzła jej wystarczająco mocno. Takie delikatne draśnięcie nie dawało odpowiedniego efektu, dlatego musiała całkowicie rozszarpać żyłę, żeby wypuścić strumień gorącej krwi. Smak jego krwi sprawił, że poczuła się tym doznaniem oszołomiona, Błogie, łagodne uczucie zaczęło rozchodzić się po jej ciele od punktu, w którym językiem zlizała niewielką strużkę krwi, płynącą wolno w dół bladej kolumny szyi wampira. Wrażenie było takie, jakby nagle wszystkie dobre smaki wypełniły jej usta, będące mieszanką najrózniejszych i najsmaczniejszych potraw.
- Nicole... - odezwał się zmęczonym głosem, jak dziecko, które ciagle powtarzało lekcje, której nie lubiło. Mówienie przychodziło mu z trudem, podobnie jak oddychanie.
,,Nie pożywiałem się od dwóch dni. Musisz przestać"
Głos, który usłyszała w głowie brzmiał chłodno i rozkazująco, niczym podmuch lodowatego wiatru. Jednak przez ogień pobudzenia związanego niechybnie z piciem krwi, ukuło ją coś zimnego i niechcianego. Potrząsnęła głową poirytowana i odepchnęła to od siebie, zdając sobie sprawę, że to było jej sumienie błagające żeby się obudziła i walczyła z głodem. Wargi miała nadal przyciśnięte do jego szyi, piła małymi łykami rozkoszując się tym mdląco słodkim, metalicznym smakiem. Nie zamierzała przestać, piłaby tak długo, dopóki całkiem nie osuszyłaby go z krwi. Ciepła i słodka krew gasiła ogień w gardle, wypełniała pustkę w żołądku, łagodząc bolesne skurcze i ogólne osłabienie. Piła ją łapczywie, wysysała ją jak noworodek, po raz pierwszy przystawiony do piersi matki, ledwie świadoma tego, co się z nią działo. Jeśli sprawiła mu tym ból, a tak z pewnością było, to nawet się nie poskarżył. Teraz słychać było tylko ciche siorbanie i jej błogie jęki, których nie była w stanie kontrolować.
- Już wystarczy - powiedział i odsunął ją od siebie, delikatnie ale przy tym stanowczo.
Jej kończyny rozluźniły się, chociaż ciało wzywało, żeby zanurzyć się w to, rozkoszować się tym, ale podeszła do ognia wystarczająco blisko, kiedy prawie ponownie wskoczyła na niego, żeby napić się krwi z jego żył. Najwyraźniej zadowolona siebie i faktu, że udało się jej zaspokoić pragnienie, Nicole uśmiechnęła się szeroko ukazując przy tym zakrwawione kły, co wyglądało dość upiornie. Wargi miała czerwone od krwi, wydawać by sie mogło że są pomalowane szminką w szkarłatnym kolorze, a z ust ciekła jej strużka krwi, która spływała jej po brodzie. Końcem języka łapczywie oblizała wargi i nagle poczuła coś w rodzaju zawstydzenia, że pozwoliła sobie stracić nad sobą kontrolę i go ukąsiła. Ból jaki spowodowały cofające się kły, był co prawda krótkotrwały, ale na tyle intensywny, że prawie w jej oczach pojawiły się łzy. Nieco zszokowana i zafascynowana jednocześnie patrzyła jak dwie niewielkie, ale głębokie ranki na jego szyi bedące śladami po kłach, goją się w ciągu kilkunastu sekund i nie pozostaje po nich choćby nawet niewielka blizna.
- Przepraszam - powiedziała skruszonym głosem i zatrzepotała zalotnie dlugimi rzęsami. Posłała mu łagodny uśmiech, przygryzła dolną wargę, zastanawiając się, co mogłaby jeszcze powiedzieć, aby jakoś usprawiedliwić czyn, którego się dopuściła. Wreszcie po kilku sekundach niemalże grobowego milczenia, podczas którego wsłuchiwała się w miarowe, spokojne bicie jego serca, dopowiedziała: - Naprawdę nie chciałam cię ugryźć.
,,Ale bardzo mi się to podobało. Chciałabym to zrobić jeszcze raz." - dodała i uśmiechnęła się w myślach, mając przy tym nadzieję, że jej stwórca nie potrafi wniknąć do wnętrza jej umysłu i ich przeczytać.
- W porządku - powiedział, urywanym głosem. - To było do przewidzenia.
- Nie dla mnie.
Logan poprawił kołnierzyk koszuli,
odzyskując panowanie nad sobą.
- Pierwszy Głód może urosnąć nagle -wyjaśnił cierpliwie Logan siląc się na wymuszony uśmiech. - Nie musisz mnie wcale przepraszać.
Głód sprawił, że była zlana potem, mimo, że miałam na sobie cienką koszulkę z któtkim rękawem i jakimś tandetnym napisem i spodnie jeansowe. Gęsia skórka pokryła jej ramiona, kiedy jej ciało zaczęło się ochłodzać. Nadał mogła czuć głód, czekający, żeby urosnąć, niczym zamknięty tygrys czający się jej ciele, pragnący żerować. Wiedziała, że kontrola nad tym odruchem, którą nabyła, była tymczasowa i całkowicie złudna. Plecy Nicole osunęły się po ścianie wyłożonej płytkami, gdy skuliła się, podciągnęła kolana pod brodę i położyła na nich ręce, próbując uspokoić oddech.
- Nadal nie mogę uwierzyć, że to wszystko się dzieje. To jest jakiś senny koszmar! - odezwała się po krótkiej chwili, kręcąc z niedowierzaniem głową.
- To się dzieje naprawdę. Jestem wampirem, choć przyznam, że nie lubię tego określenia.
- Aha. Czemu go nie lubisz? - Mruknęła Nicole.
- Bo nie jest ono do końca trafne - odparł.
Na zmianę to kiwała głową, to potrząsała nią energicznie. Zamrugała i krzyknęła, niemile zaskoczona, gdy Logan nachylił sie nad nią i uszczypnął ją w ramię.
- To nie jest sen -powtórzył z uporem, najwidoczniej tracąc cierpliwość. - Uszczypnięcie by cię obudziło. Wszystko dzieje się naprawdę. Jestem wampirem. A ty właśnie stałaś się taka jak ja.
- Mówisz tak, jakby się było z czego cieszyć - odwarknęła naburmuszona Nicole i pokazała kły, chcąc wyglądać groźnie, ale nie za bardzo się jej to udało, więc pospiesznie je schowała, ignorując nieprzyjemne doznanie, jakie to powodowało. Bolała ją cała górna szczęka, a wrażenie było takie, jakby ktoś wyrywał jej zęby bez znieczulenia.
- Trafiłam do domu szaleńca, który tylko uważa się za wampira. - dodała niespokojnie.
- A jak wytłumaczysz fakt, że przed chwilą piłaś moją krew? - spytał niepewnie, unosząc oczy ku niebu.
Nicole zmarkotniała na chwilę, zastanawiając się nad odpowiedzią, po czym rozpogodziła się na samo to przyjemne wspomnienie i uśmiechnęła się promiennie.
- Podobało mi się to. - powiedziała głupio i niezręcznie. Przesunęła językiem wzdłuż szczęki i z ulgą stwierdziła, że jej uzębienie nie zdradza już żadnych anomalii.
- Wiem o tym. - Po tonie jego głosu nie dało się wywnioskować, czy jest tym bardziej przerażony, czy rozbawiony, chociaż minę miał ponurą.
- Chciałabym zostać sama. - Widząc wyraz jego twarzy, wyjaśniła: Muszę to wszystko jeszcze sobie przemyśleć.
- Oczywiście - odparł krótko.
Odprowadziła go wzrokiem W milczeniu patrząc jak podchodzi do zamkniętych drzwi łazienkowych i zatrzymuje się z dłonią na klamce.
- Gdybyś czegoś potrzebowała, wystarczy, że mnie zawołasz. Będę na dole, w salonie - powiedział po prostu i wyszedł zamykając je za sobą. Słyszała odgłos jego miękkich kroki, jak schodził po schodach i wzdrygnęła się na ten dźwięk. Zorientowała się, że jej zmysł słuchu znacznie się wyostrzył, był lepszy niż dotychczas. Dzięki temu wiedziała, że Logan ogląda telewizję - jakąś kiepską brazylijską telenowelę - siedząc na kanapie w salonie. Rozejrzała się po sporych wymiarów pomieszczeniu, w którym przebywała. Dokładnie na wprost niej znajdował się prysznic, obok mieściły się toaleta i pralka załadowywana od góry, która miała mniejsze gabaryty niż ta ładowana od przodu. Na ścianie ułożono kamienną mozaika, ręcznie formowaną, która wygląda bardzo dekoracyjnie - niektóre kostki miały tłoczony wzór. Ułożono z niej między innymi ramę wokół szklanej tafli w ścianie oraz pas przecinający drugie lustro. Resztę wnętrza wykończono neutralnym kolorystycznie beżowym gresem. Podniosła się z podłogi, otrzepała spodnie, i przyjrzała się bliżej swojemu odbiciu, które podchwyciła w lustrze. Przez dobrych kilka minut nie mogła oderwać od siebie wzroku. Wyglądała zaskakująco dobrze, co zdziwiło nawet ją samą. Błyszczące i odżywione włosy koloru głębokiej czerni sięgające do łopatek, układały się w naturalne fale, choć wcześniej najczęściej stroszyły się na wszystkie strony, barwą przypominały zaś gorzką czekoladę. Od zawsze jej cera była blada, ze skłonnościami do trądziku i zmian ropnych. Zmiany trądzikowe zazwyczaj występowały u niej w formie czerwonych, wypukłych zaskórników, często ropnych, lub jako nagromadzenie krostek w jednym miejscu. Teraz jednak skóra pozbawiona była tych niedoskonałości, a twarz wygładziła się i nawet pojawiły się na niej zdrowe rumieńce. Odkręciła kran, nachyliła się i obmyła usta lodowatą wodą. Świeża krew podziałała na nią pobudzająco, niczym zastrzyk z kofeiny i dziewczyna miała trochę lepszy humor i była zdeterminowana, aby odbyć poważną rozmowę z Loganem na temat bycia chodzącym trupem pozbawionym duszy i skazanym najprawdopodobniej na wieczne potępienie. Wyszła z łazienki zamykając za sobą drzwi i znalazła się na korytarzu. Z aprobatą obrzuciła wzrokiem ściany w łagodnych barwach ziemi, podobnych jak w jej domu, tworzących ciepłą i przytulną atmosferę.
~~~***~~~
- Muszę z tobą porozmawiać - oświadczył poważnie Logan. Posłuchaj - zaczął pojednawczo -
Wiem, że to może wydawać ci się dziwne, niepokojące i być może...
- Dziwne? Niepokojące? Co tu jest dziwnego albo niepokojącego? Twierdzisz, że jesteś wampirem. - żachnęła się, dotknięta do żywego. Siedziała obok niego na kanapie w salonie, naburmuszona i obrażona, a jej dobry nastrój teraz prysł jak bańka mydlana. W dodatku sam przemieniłeś mnie w cholernego krwiopijcę! - dodała ponuro.
- Tylko nie krwiopijcę -sprostował mężczyzna siląc się na cierpliwość. - Jeśli już to wampira.
- Wampiry to nieumarli. Bezduszni, martwi ludzie, zawieszeni między ziemią a zaświatami - rzuciła. - To bezduszne, wysysające krew demony. Które w dodatku można włożyć między bajki. One nie istnieją.
- Ależ oczywiście, że istnieją. Między bajki to można włożyć przekonania o naszej bezduszności.
- Co nie zmienia faktu, że mnie zabiłeś. - rzuciła z przekąsem. - Teraz jestem martwa.
Logan słysząc te słowa westchnął ciężko, wyraźnie zrezygnowany.
- Nie jesteś martwa. - powtórzył tłumacząc jej to po raz kolejny. - Przemieniłem cię, żeby ocalić ci życie.
-- Skazałeś mnie na życie pod osłoną nocy i wgryzanie się w cudze gardła! - fuknęła i pokazała swoje nowe zęby. Jej kły wysunęły się gwałtownie, boleśnie rozrywając dziąsła. Wsadziła palec wskazujący do ust, badając uzębienie i odnalazła ostrą krawędź jednego z kłów. - Szepszone gły! - wyartykułowała z trudem, ale Logan bez problemu zrozumiał co mówiła. Gdy je schowała na jej twarzy pojawił się grymas bólu.
- Opanowanie ich zajmie ci trochę czasu. - oznajmił ze spokojem Logan. - Jak już mówiłem chciałbym z tobą porozmawiać.
- Niby o czym? - zapytała, podejrzliwie marszcząc czoło.
- O tym, jak to jest być wampirem - wyjaśnił Logan. Zerknęła niepewnie na niego, po czym speszona odwróciła wzrok. Jej mina wyrażała głęboki sceptycyzm i nic po za tym. Przyłapała się na tym, że zaczęła obgryzać paznokcie u jednej z rąk. Zawsze tak robiła, gdy była czymś zdenerwowana i weszło jej to w krew, przeradzając się w nawyk, którego nie potrafiła się wyzbyć. Przestała obgryzać paznokcie i przyjrzała mu się ze wzrokiem, który można by opisać jako... współczujący.
- Oczywiście, że nie ma nic lepszego niż bycie martwym demonem - rzuciła sarkastyczną odpowiedź i zaśmiała się nerwowo. Nie był to pełen radości śmiech, lecz zdradzający napięcie.
Gospodarz bąknął coś w odpowiedzi, lecz ona go nie słuchała.
Myślami wróciła do kilku odcinków serialu Buffy: postrach wampirów, które oglądała w telewizji późną nocą, gdy miała problemy z zaśnięciem.
- Te narośle na twarzach są naprawdę nieładne.
- Jakie znowu narośle? - zapytał unosząc brwi do góry i nie kryjąc zdumienia. - Co masz na myśli?
- Takie, jakie mają Angel, Spike i reszta serialowych wampirów. Przeistaczają się w naprawdę szkaradne demony - wyjaśniła chaotycznie, zastanawiając się w duchu, czy aby nie ma do czynienia z kolejnym wariatem.
- Szkaradne demony? Krwiopijcy? - Logan zaśmiał się serdecznie, ale zaraz potem spoważniał. - Masz w głowie pełno fałszywych wyobrażeń dotyczących mojego rodzaju.
- Większość ludzi je ma. To nic nie zmieni - dopowiedziała sobie. Siedząc przeniosła ciężar ciała z jednego uda na drugie.
- Jestem pewien, że kiedy przedstawię ci wszystkie zalety, to z pewnością zmienisz zdanie. - zaczął i posłał jej zachęcający uśmiech.
Nicole posmutniała i wbiła wzrok w swoje dłonie spoczywające na kolanach.
- Bycie wampirem nie ma żadnych zalet. - oświadczyła stanowczo, chociaż głos jej przy tym zadrżał, czym zdradziła swoje niezdecydowanie.
- Będziesz starzeć się znacznie wolniej niż normalni ludzie - podpowiedział z nadzieją w głosie i zamilkł na chwilę, czekając na jej reakcję. Ona tylko wzruszyła lekceważąco ramionami, dając mu tym do zrozumienia, że nie jest tym zainteresowana. - Nigdy już nie zachorujesz - ciągnąl dalej niewzruszony, brakiem reakcji z jej strony. - Nigdy już...
- Nigdy już nie zobaczę słońca - przerwała mu autentycznie zaniepokojona tym faktem.
- Ależ możesz wychodzić na słońce - spokojnie powiedział Logan.
Ton jego głosu nie brzmiał zbyt przekonująco i Nicole uznała to za próbę udobruchania jej. Postanowiła jednak nie reagować i w myślach analizowała kolejne ograniczenia, którym będzie poddana teraz, jako wampirzyca.
- A co z jedzeniem czosnku? - Otworzyła szeroko oczy. - Przecież ja kocham czosnek i teraz nie będę mogła...
- Mogłabyś go jeść - przerwał. - To kolejny mit.
Obserwowała uważnie rozmówcę, próbując odgadnąć jego intencje.
- A co z kościołem? - zapytała powoli, jakby rozmawiała z kimś tępym. - Przez całe życie chodziłam co tydzień na mszę z rodziną, a wampiry...
- Nic nie stoi na przeszkodzie - zapewnił Logan z wyraźną ulgą. - To też przesąd. Krzyże i kościoły nie mają na nas żadnego wpływu.
Spodziewał się, że przynajmniej ta wiadomość rozchmurzy dziewczynę, ale stało się wręcz przeciwnie. Nicole opadły ramiona.
- Fantastycznie - rzekła z przekąsem. - Miałam nadzieję, że wreszcie mam wymówkę, żeby się wymigać od mszy. Ojciec Sophie to nudziarz i wygłasza bezsensowne kazania. - dalej ciągnęła swój monolog, nie zwracając uwagi, czy jej rozmówca słucha. - Myślę, że nawet mama przestałaby nalegać na moje wizyty w kościele, gdybm miała stanąć w płomieniach zaraz po przekroczeniu progu. Westchnęła ciężko. - Wygląda na to, że beznadziejnie wyszłam na tej przemianie.
- Wcale nie! - powiedział. - Żyjesz. I będziesz żyć jeszcze długo.
-- To już mówiłeś. - Wytknęła mu sucho.
- Może spróbuję ci to wyjaśnić z naukowego punktu widzenia. - zaproponował.
Nicole wyraźnie się ożywiła, a jej oczy zalśniły jakimś dziwnym blaskiem.
- Naukowego? - zapytała.
- Tak - potwierdził, kiwając głową.
- Zatem słucham.
- Widzisz... - zaczął Logan, ujmując dłoń Nicole i uśmiechając się do niej w sposób, który zdecydowanie jej się nie podobał. - Nie ja ukułem określenie „wampir". Zostało mi przypisane i dla wygody korzystam z niego w kontaktach ze śmiertelnikami... To znaczy: z niewampirami. Jak już zapewne wiesz, nie jest to do końca trafne określenie.
- Nie jest? - zapytała nieufnie.
- Nie. Podobnie jak te wszystkie mity i stereotypy o wampirach. Nie stałem się nim wskutek klątwy - ciągnął Logan, widząc że zaczęła słuchać z zainteresowaniem. - Ani
nieprzychylności Boga. Stąd żadne relikwie ani krucyfiksy nie robią na mnie wrażenia.
- Aha - powiedziała Nicole niepewnie.
- Nie jestem demonem z brodawkami na twarzy, ani nie rozkoszuję się znęcaniem nad ludźmi.
- Mhm. - mruknęła.
- Mój, a w zasadzie nasz rodzaj wywodzi się z bardzo starej kultury, która powstała tysiąc lat po narodzinach Chrystusa. Nasza nauka stała na niezwykle wysokim poziomie, a naszym uczonym udało się opracować coś w rodzaju łagodnych pasożytów.
- Pasożytów? - zapytała zszokowana, robiąc wielkie oczy.
- Tak jest. Zaawansowana bioinżynieria pozwoliła im zbudować wyspecjalizowane, maleńkie pasożyty, które następnie wprowadzono do naszych organizmów.
,,Nie dość, że mnie zabił, to jeszcze zaraził jakimś cholerstwem! Ja pierdolę!"
- Czy te pasożyty żywią się twoją krwią? - dopytywała się.
- Tak. - potwierdził. - Więcej niż ludzkie ciało jest w stanie wyprodukować.
Nicole przetwarzając te informacje, zamyśliła się na chwilę.
- Czyli powstałeś jako skutek uboczny chorego eksperymentu medycznego? - upewniła się i odetchnęła z ulgą, gdy Logan pokiwał głową.
- Można tak to określić.
- Ale jak te pasożyty znalazły
się w twoim ciele? - dopytywała.
- Zostały tam wprowadzone umyślnie - wyjaśnił. - Zaprojektowano je tak, by krążyły w krwiobiegu i na bieżąco naprawiały uszkodzenia tkanek. W zamyśle miały stanowić armię pracujących wewnątrz ciała maleńkich robotów. Gdy wprowadzono je do żył naszych przodków, odkryto jednak, że nie tylko naprawiają tkanki, ale regenerują komórki i zwalczają drobnoustroje.
- Rozumiem. Czyli te roboty reperują i odnawiają nasze ciała, dzięki czemu pozostajemy młodzi i zdrowi, a w zamian żywią się naszą krwią? - zapytała ostrożnie.
- Dokładnie tak. - Uśmiechnął się Logan.
- Trochę to skomplikowane - przyznała. - I stąd zapewne potrzeba wgryzania się w szyje śmiertelników. - wymamrotała pod nosem i gdy wyobraziła sobie jak mogło wyglądać takie karmienie, poczuła żar w gardle.
- W dzisiejszych czasach gryzienie jest dopuszczalne, ale źle postrzegane. Zwłaszcza odkąd mamy banki krwi.
- Banki krwi... - powtórzyła Nicole, szeroko otwierając oczy. - O rany, to jak restauracje szybkiej obsługi! Prawdziwy McDonald's dla wampirów!
- Raczej delikatesy. - wyjaśnił Logan, krzywiąc się.
- Mój dentysta nieźle się zdziwi, kiedy wykona mi pierwsze prześwietlenie.
- Och, nie ma się czym martwić. Już nigdy nie będziesz
potrzebowała wizyty u stomatologa - rzekł Logan.
- Naprawdę?
-Naprawdę -potwierdził Logan. - Ani u lekarza. Koniec z próchnicą i chorobami. Pasożyty już o to zadbają.
-Już nigdy więcej szczepionek przeciwko grypie i borowania? - dopytywała się Nicole.
- Nigdy. -Wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu - Mówiłem ci, że masz dużo złych wyobrażeń na nasz temat.
Nagle wyraźnie spochmurniała.
- W takim razie kiedy będę mogła wrócić do rodziny? - zapytała z nadzieją w głosie.
- Na razie to niemożliwe - zaprzeczył za smutkiem. - Teraz jesteś moją podopieczną i musisz zostać ze mną, przynajmniej dopóki nie nauczysz się żyć.
- O czym ty mówisz? - syknęła przez zaciśnięte zęby.
- Dopóki nie nauczysz się kontrolować nowych odruchów, możesz być niebezpieczna.
Słysząc te słowa, gwałtownie poderwała się z kanapy i stanęła wyprostowana, zaciskając dłonie w pięści tak mocno, że paznokciami poraniła ich wewnętrzną stronę, aż do krwi.
- Nigdy bym nie skrzywdziła nikogo ze swojej rodziny! - wykrzyczała, czując łzy zbierające się w jej oczach. Rozpłakała się przy nim na dobre, chociaż nie należała do osób płaczliwych, raczej tych, które ukrywają swoje emocje. - Nie rozumiesz, że ja nie chciałam żeby to się stało?! - wychlipała. - Teraz jestem potworem!
- Wcale tak nie myślisz. Twoje emocje są teraz wzmocnione - powiedział. - To część transformacji i jest zupełnie normalne.
- Ty mi to zrobiłeś! - wybuchła. Złość aż w niej kipiała i całe jej ciało aż drżało od tego gniewu.
- Miałam moje życie, które nawet lubiłam, Logan, wiesz? Nie było idealne, ale przynajmniej było w nim dużo radości. Teraz nie mam nic!
- Masz mnie. - Wstał podszedł do niej, i przytulił delikatnie. Nie opierała się, tylko chlipała w jego koszulę. - To najważniejsze.
~3026~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie pozostawione komentarze :) Są one dla mnie motywacją do dalszego pisania tej historii. Jeśli podoba ci się to, co piszę, dodaj blog do obserwowanych, aby nie przegapić najnowszych postów. Życzę miłego czytania oraz komentowania.