poniedziałek, 11 listopada 2019

rozdział 8



– To jest wstrętne – powiedziała, marszcząc nos z wyraźną niechęcią, jak dziecko, które chce się do czegoś przyznać, ale jeszcze nie ma odwagi.
Podniosła na niego wzrok, a on wyciągnął do niej rękę podając jej szklankę.
– Tu nie jest wstrętne. To krew, potrzebujesz jej do życia. Sugeruję, żebyś wreszczcie zaakceptowała fakt, że od tej pory tak będzie wyglądała twoja rzeczywistość.
Nicole popatrzyła na ciemnoczerwoną zawartość szkła i pomyślała sobie, że chyba zaraz zwymiotuje, albo wybuchnie histerycznym płaczem. Już sam odstręczający zapach nieznacznie podgrzanej w kuchence mikrofalowej krwi, do której Logan dodał kilka kropel ostrego sosu tabasco i soku pomidorowego, budził w niej wstręt. Mimo tego pokonała obrzydzenie, obiema rękoma podniosła szklankę do ust dotykając wargami krawędzi zimnego szkła i zmuszając się do picia. Z zamkniętymi oczami upiła mechanicznie kilka łyków tej dziwnej mieszanki i zaraz zasłoniła usta ręką, jakby broniąc się przed wypluciem. Po krótkiej chwili otworzyła oczy, po czym odstawiła naczynie trochę dalej, mając nadzieję, że nie będzie musiała po nie sięgać. Zmarszczyła czoło niezadowolona i groźnie ściągnęła brwi, a jej usta wykrzywiły się w podkówkę, jak niemowlakowi przed wybuchem płaczu, gdy przełknęła i karmazynowej barwy posiłek spłynął jej gładko po języku, a następnie do gardła.
– Cholera! – zaklęła pod nosem, ocierając wąskie usta wierzchem dłoni, po czym uważnie spojrzała na swojego opiekuna, który z największą cierpliwością i łagodnością buddyjskiego mnicha znosił jej humory, kaprysy i nieustanne wahania nastrojów – Nie mogę.
– I tak jesteś bardzo dzielna. Coraz lepiej ci idzie. – stwierdził Logan z aprobatą, uśmiechając się do niej wesoło, chociaż z czułością, ukazując przy tym rząd równych, zadbanych i zdrowych zębów. To był uśmiech tak szeroki, że na jego policzkach pojawiły się dwa urocze dołeczki, a pod oczami ledwie dostrzegalne zmarszczki mimiczne. Ten życzliwy uśmiech sprawił, że Nicole poczuła bardzo dziwne ciepło na policzkach i w okolicy serca, które niczym żar rozgrzewało ją od środka i przenikało całe jej ciało, aż po same czubki palców. Uwielbiała ten uśmiech, spojrzenie przepięknych intensywnie brązowych oczu, w fascynujący sposób kontrastujących z jasną karnacją, zazwyczaj żywych i błyszczących niczym paciorki, ale teraz jakby przygaszonych i nieobecnych. Logan siedział przy stole naprzeciwko niej, a jego czarne włosy lśniły w bladym świetle kuchennej żarówki. Jeden niesforny kosmyk z lewej skroni opadł mu na czoło, prawie do końca nosa, nadając jego twarzy chłopięcy bezbronny wygląd. Odgarnął go prawą ręką pełnym zniecierpliwienia gestem, po czym siegnął po kubek wypełniony rubioną cieczą i opróżnił zawartość, nawet się przy tym nie krzywiąc, po czym go odstawił i mlasnął z zadowoleniem. Nicole przez krótką chwilę przyglądała mu się jak pił i myślała tylko o tym jak bardzo nieobrzydliwe to było, chociaż jeśli patrzyła na picie krwi, nawet tej szpitalnej, pochodzącej z torebki, z ludzkiego punktu widzenia, to owszem odczuwała tylko odrazę, nic więcej.
– Naprawdę tak myślisz? – zapytała nieco zdziwiona i zaskoczona, a jej głos zabrzmiał tak słodko jak najpiękniejsza muzyka. Prawie pękała z dumy i radości, zupełnie jakby właśnie wręczono jej puchar, za zdobycie pierwszego miejsca w jakimś ważnym konkursie. Bardzo się ucieszyła, że robiła niewielkie postępy, jeśli chodziło o naukę żywienia się tą wyjątkowo paskudną w smaku paczkowaną krwią, chociaż przychodziło jej to bardzo powoli, z trudem i stopniowo.
– Już wkrótce nie powinnaś mieć z tym żadnego problemu – zapewnił ją z głębokim przekonaniem, niezwykle uspokajającym tonem. – To dobrze wróży na przyszłość. – Sięgnął po jej lewą dłoń i poklepał ją, ale bardzo lekko, właściwie to było bardziej takie delikatne muśnięcie, ale wzdłuż kręgosłupa Nicole przeszedł zimny, ale przyjemny dreszcz. Logan Wstał od stołu, odłożył pusty kubek do zlewu, umył go, wytarł starannie ścierką i odstawił na suszarkę do naczyń. Odwrócił się przodem do dziewczyny, oparł plecami o szafkę i skrzyżował ręcę na klatce piersiowej. – Ale widzę, że coś cię martwi.
Zanim zdecydowała mu się odpowiedzieć nerwowym ruchem rąk wygładziła fałdy turkusowej sukienki na wiązanych ramiączkach. Kiedy wreszcie na niego spojrzała z jej niebieskich oczu biła rezygnacja mieszająca się z bólem.
– A co jeśli zapragnę napić się ludzkiej krwi? Nie z plastikowej torebki, tylko prosto ze żródła? Od człowieka?
– Nauczysz się rozpoznawać i zwalczać tę potrzebę, ale przede wszystkim, nauczysz się z tym żyć. Możesz to kontrolować. To wymaga dużo praktyki i siły woli. Nie jest łatwe, ale jest jak najbardziej możliwe. Każdy wampir musiał przez to przejść, ja również.
Wydała z siebie dziwny dźwięk, coś pośredniego między śmiechem a łkaniem, czego Logan w żaden sposób nie skomentował. Przeczesała długie, ciemne włosy palcami od ucha w bok, przez co na środku uniosły się niczym pióropusz i sprawdziła czy żaden nie pozostał na dłoni.
– Teraz brzmisz zupełnie tak, jak mój psycholog, który na prawie każdej wizycie mówił podobnym tonem. To zupełnie dla mnie nie działało. – rzuciła prawie na jednym wydechu, czując bolesny skurcz i pieczenie w gardle. Niemalże obezwładniające, wręcz oszałamiające pragnienie, które stale jej dokuczało, powodowało, że przez większość czasu nie mogła myśleć o niczym innym jak tylko jego zaspokojeniu i sprawiało, że miała ochotę wyrywać sobie włosy z głowy garściami. Jej język był suchy niczym rzemienny pas i szorstki jak papier ścierny, oblizała jego koniuszkiem spieczone wargi, ale to niewiele pomogło.
–  To może się udać. – odparł, chociaż minę miał niepewną, zupełnie jakby zmagał się z jakimś dylematem. – Wybór należy do ciebie. – dodał już pewniej.
Ciemne krucze włosy okalały jej twarz, a oczy przysłonięte gęstymi długimi rzęsami i lekko uniesionymi brwiami patrzyły na niego niemal wyzywająco.
– Ty nigdy nie próbowałeś pić z żyły? – spytała zaciekawiona, domagając się poznania odpowiedzi. Patrzyła to na niego, to na złotą delikatną bransoletkę na nadgarstku ze znakiem nieskończoności i pierwszą literą jej imienia, którą od niego dostała. Był to prezent zupełnie bez okazji, chociażby za to samo, że w ogóle istniała, bo nie potrafiła tego nazwać życiem. Dopiero teraz Logan wyjaśnił jej, że nie mogła już nosić srebrnej biżuterii, ponieważ z jakiegokolwiek naukowego lub chemicznego powodu srebro miało wyjątkowy wpływ na wampiry, gdy wchodziło w kontakt ze skórą. Srebro nie tylko paliło ich skórę i powodowało ekstremalny ból, ale miało także efekt paraliżujący, dzięki czemu wampir nie mógł oderwać srebra od siebie. Było to nieco podobne do sposobu, w jaki ludzie zostają sparaliżowani przez impulsy elektryczne - mięśnie chwytają się, a osoba nie była w stanie odłączyć się od źródła. Co prawda oparzenia spowodowane srebrem były niewielkie w porównaniu z oparzeniami słonecznymi, ale srebrne łańcuchy powodowały jednak spowolnienie zdolności wampira do leczenia tak bardzo, że z czasem mogły skutecznie go unieszkodliwić, dopóki nie zostały całkowicie usunięte. Logan opuścił ręce wzdłuż tułowia i milczał przez chwilę, krótszą niż minuta, jakby zastanawiał nad tym co ma odpowiedzieć.
– Nie robiłem tego od bardzo dawna.
– Od jak dawna?
– Właściwie to od lat. Nie jestem dumny z tego jak zachowywałem się w przeszłości i wstydzę się mojego ostatniego występku.
Nicole wyprostowała się gwałtownie na krześle, nagle poważniejąc i wypchnęła językiem policzek od wewnątrz. Westchnęła ciężko i smętnie, kiedy znów poczuła nagły napad silnego głodu, objawiającego się nieprzyjemnym i dokuczliwym uczuciem ssania w żołądku i bólem brzucha. Drżącą ze zdenerwowania dłonią sięgnęła po szklankę z krwią i przytknęła ją do ust, tym razem wypijając całą jej zawartość. Szpitalna krew miała dziwny cierpki, żelazny i plastikowy posmak, do którego nadal nie mogła przywyknąć, ale poczuła się trochę lepiej. Zlizała zbłąkaną kroplę z górnej wargi, a następnie odłożyła pustą szklankę na stół, orientując się, że musiała być znacznie głodniejsza niż przypuszczała. Tęczówki jej oczu błysnęły nieziemskim srebrem, gdy rzuciła pożądliwe, pełne łakomstwa spojrzenie w kierunku lodówki. Potem poczuła silny nacisk na zęby i ostry ból dziąseł, gdy jej górne kły wydłużyły się w niekontrolowany sposób, co nie tylko było bolesne, ale też wyjątkowo uciążliwe i przypominało noszenie aparatu ortodontycznego. Przejechała po nich jezykiem i westchnęła trochę przestraszona, bo jeszcze nie umiała ich do końca kontrolować i potrafiły pojawić się w najmniej odpowiednim momencie, co było dla niej zawstydzające.
– Jestem głodna – powiedziała po chwili zrezygnowana i zdziwiona. – Dlaczego potrzebuję tak dużo krwi? – spytała, lekko przygryzając dolną wargę. Stwierdziła, że było nawet zabawnie czuć na niej nacisk jej nowych zębów, bo w zetknięciu z jej miękką skórą okazywały się być ostre niczym żyletki. Logan podszedł do lodówki, wyjął woreczek z krwią napełnił jej szklankę zawartością torebki. Potem ustawił czas w mikrofalówce na kilka sekund, włożył szklankę do środka i zamknął drzwiczki. Nicole zniecierpliwiona oczekiwaniem na jedzenie nerwowo bębniła palcami o drewniany blat stołu, ale kiedy mikrofalówka zabrzęczała, prawie rzuciła się do przodu w pragnieniu złapania szklanki i opróżnieniu jej w sekundę.
– Wampiry, zwłaszcza te bardzo młode - zaczął rzeczowo Logan – muszą regularnie spożywać duże ilości ludzkiej krwi, żeby zachować siłę i witalność. To biologiczna skłonność do konsumpcji ludzkiej krwi, jest to naturalne pragnienie, które jest częścią naszej natury. To zupełnie normalne.
Postawił przed nią szklankę, ale kiedy wyciągnęła rękę, zamierzając po nią sięgnąć, powstrzymał ją krótkim gestem dłoni i przygladał się jej chwilę pełnym rozbawienia wzrokiem.
– Co? – zapytała gwałtownie i gniewnie, niemalże ze złością.
– Schowaj kły, wampirzy osesku, bo pogryziesz szklankę. Wystarczy, że po prostu o tym pomyślisz. – powiedział łagodnie i uśmiechnął się do niej serdecznie, z grzeczności nie chwaląc się swoimi wampirzymi atrybutami. Musiała mocno się nad tym skupić, ale kiedy tylko poczuła jak wydłużone zęby się schowały, jęknęła bardzo cicho z wyraźną ulgą. Podniosła szklankę do ust i wypiła wszystko duszkiem co do ostatniej kropli, nie zdawając sobie nawet sprawy z tego, jak bardzo musiała być spragniona i uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością.
– Jak tam reakcja ze strony żołądka? - spytał Logan – Nic ci się nie cofa?
Pochylał się nad nią lekko, wspierając się dłońmi o blat stołu i patrzył głębokim, zatroskanym i niespokojnie smutnym wzrokiem.
Nicole bez namysłu pokręciła przecząco głową i przyjrzała mu się znad krawedzi kubka, tak przenikliwie i z uwagą, zupełnie jakby widziała go po raz pierwszy w swoim życiu.
– Nie, wcale mnie nie mdli – powiedziała bardzo spokojnie. – W smaku też nie jest takie złe, jak sądziłam wcześniej.
– To dobrze – powiedział zupełnie szczerze i ponownie usiadł na krześle, oparł łokcie na udach i złączył dłonie. – Mówiłem ci, że musisz po prostu do tego przywyknąć.
Po zaspokojeniu głodu poziom jej energii gwałtownie się podniósł i Nicole była przynajmniej w o wiele lepszym nastroju niż wcześniej, ale zdawała sobie sprawę z tego, że wkrótce znów zacznie go odczuwać i ponownie będzie musiała się pożywić.
– Jak właściwie zostałeś przemieniony w wampira? Jak to jest? – powiedziała z wahaniem, bo nie wiedziała, jak bardzo osobiste okaże się dla niego to pytanie.
– Myślę, że dobrze wiesz jak to jest - powiedział z wymuszonym pół uśmiechem, marszcząc czoło.
– Ale skąd mam to niby wiedzieć? – zapytała szorstko tonem, jakim nigdy się do niego zwracała i bezradnie rozłożyła ręce. – Dopiero od jakichś dwóch tygodni jestem Panią Draculą. – Prychnęła szyderczo, rozbawiona tym określeniem – Można powiedzieć, że mam praktycznie zerowe doświadczenie w byciu nieumarłą.
Zmarszczył brwi zmieszany, wzdrygnął się i niecierpliwym ruchem ręki potarł kark, a tęczówki jego oczu na kilka sekund zapulsowały srebrem przy brzegach, być może z gniewu.
–;Pytasz mnie jak to jest zmienić się w wampira? Ciężko jest wyrazić w kilku słowach wydarzenie, które w nieodwracalny sposób zmienia twoje życie.
Przytaknęła skinieniem głowy, nie mogąc się nie zgodzić z tym stwierdzeniem.
Oczy mu zalśniły i jak gdyby zwilgotniały, a usta spięły się w delikatnym, ledwie dostrzegalnym uśmiechu, gdy spuścił wzrok na blat, a potem zacisnął je w wąską linijkę, co nadało jego twarzy wyraz oburzenia.
– Chcę, żebyś mi o tym opowiedział. – poprosiła łagodnie i popatrzyła na niego bez śladu emocji.
Wyciągnęła do niego rękę nad stołem, a on ujął jej dłoń i kciukiem zaczął rysować drobne kółka we wnętrzu jej dłoni.
– Umierałem na raka – zaczął głosem stłumionym i zdawało się wypranym starannie z wszelkiej emocji, podobnie jak maska jego twarzy – Chłoniaka – doprecyzował z gorzkim uśmiechem. Miałem wtedy trzydzieści pięć lat. Kiedy leżałem w szpitalu i spojrzałem w tę... – zrobił pauzę i przesunął wolną dłonią po czarnych włosach, zwilżył usta językiem – ... otchłań, zrozumiałem nagle, że nie ma żadnego życia po śmierci. Stało się dla mnie jasne, że to życie, to wszystko co mam.
– To było za mało? –  zapytała cicho, jakoś niepewnie, a jej głos brzmiał jak echo.
Przełknął ślinę, a jego grdyka poruszyła się w górę i w dół, szybko opadła, zarysowała się wyraźniej. Popatrzył na nią a ból, jaki zobaczyła w jego oczach sprawił, że zabolało ją serce, jakby ktoś przeszył je sztyletem na wskroś.
– Oczywiście. Miałem trzydzieści pięć lat. Pewnej lekarce, która pracowała wtedy na nocną zmianę, uczynnej i litościwej, zrobiło się mnie żal i zaproponowała mi inne wyjście.
– A ty się na to zgodziłeś.
– Chciałem żyć, chociaż nie zdawałem sobie tak naprawdę sprawy z tego, na co tak właściwie się godzę. Niewiele pamiętam z mojej ostatniej godziny w ludzkiej postaci, ale nadal pamiętam to, co działo się ze mną podczas przemiany. Pamiętam wszystko, każdą minutę.
To wyznanie zaintrygowało Nicole, i obiecała sobie, że wypyta go o wszystkie szczegóły związane z tym, jak wyglądała przemiana, głównie dlatego, że ze swojej własnej pamiętała bardzo niewiele. Poza tym taka wiedza mogłaby przydać się jej w przyszłości, jeśli kiedykolwiek ona sama miała stworzyć wampira. Na szczęście było to jednak bardzo mało prawdopodobne i fakt ten nieco poprawił jej humor.
– Muszę cię o to zapytać. Czy kiedykolwiek żałowałeś, że podjąłeś tę decyzję? – zapytała biorąc głęboki wdech i ostrożnie dobierając słowa.
– Zajęło mi trochę czasu zanim zaakceptowałem, to czym jestem, ale teraz z perspektywy czasu, nie żałuję. – odparł. – Czasami jedynie żałuję, że nie przemieniłem się trochę wcześniej.
Kilka minut siedzieli w prawie zupełnej ciszy, Nicole pozwoliła mu przebrnąć przez te wspomnienia myślami wracając do jej własnych wspomnień w jej umyśle, próbując uchwycić dłońmi ulotne obrazy, które roiły się na krawędzi jej wizji, próbując odtworzyć tego mentalne video. Nie otrzymała nic, oprócz tych wyselekcjonowanych wspomnień, które miała - paralizujący ból ogarniający całe ciało i zapierający dech w piersiach, przenikliwe uczucie zimna. W jej umyśle pojawiła się jakaś myśl i zaraz zniknęła, niczym przeźroczysta rybka, którą widać tylko wtedy, gdy przechodzi przez nią światło.
– Jak dawno temu to było?
– W tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym piątym.
Nicole rozdziawiła szeroko usta w zdumieniu i utkwiła w nim spojrzenie niebieskich oczu.
– To znaczy, że jesteś...
W połowie zachichotał, a ona ucieszyła się, widząc trochę więcej koloru na jego twarzy.
–  W wieku, przez który poczujesz się niekomfortowo.
Trybiki w mózgu Nicole stopniowo zaczynały się poruszać coraz szybciej, gdy wykonała matematyczne obliczenia.
– To by znaczyło, że urodziłeś się w tysiąc dziewięćset dwudziestym roku.
– W tym roku obchodziłem swoje osiemdziesiąte szóste urodziny. – rzucił oszczędzając jej liczenia.
Nicole wstała od stołu i odwróciła się gwałtownie, żeby powstrzymać nagły wybuch śmiechu. Śmiała się tak mocno, że dostała mocnych skurczów brzucha, przez co nie mogła dobrze oddychać. Minęło sporo czasu, odkąd słyszała własny śmiech, i teraz, słysząc go, śmiała się jeszcze głośniej.
– Śmiejesz się. Nie spodziewałem się tego.
Śmiała się, aż śmianie zaczęło boleć tak bardzo, że w myślach błagała samą siebie, żeby przestać się śmiać, wciąż się śmiejąc. Gdy wreszcie się opanowała i wytarła łzy śmiechu spływające po policzkach odezwała się wciąż próbując tłumić chichot:
– Zdecydowanie nie wyglądasz na osiemdziesiąt sześć lat. – powiedziała. – Właściwie to jesteś młodszy od mojego dziadka. – dodała wciągając powietrze przez nos i poniewczasie unosząc palec do góry.
Wyszczerzył do niej zęby i zaśmiał się cicho.
– Dzięki, Nicole. Nie czuję się nawet o dzień starszy niż osiemdziesiąt pięć.
– Pełen życia osiemdziesięciopięciolatek – Uśmiechnęła się pogodnie.
– Dokładnie tak – zgodził się.
Nicole spojrzała na niego, po czym przeszła do kuchennego okna, żeby wyjrzeć na bezchmurne nocne niebo rozświetlone gwiazdami, które wyglądały jak punkciki białego światła.
– Walczyłeś w drugiej wojnie światowej? – zapytała, nieświadomie unosząc brwi do góry.
Kątem oka zauważyła, jak Logan podniósł się z krzesła, które lekko zaskrzypiało, i podszedł do niej, postał chwilę, jakby ważąc coś w myślach, a potem się odezwał:
– Byłem żołnierzem. To stanowiło dla mnie wtedy wzorzec normalności, wykonywałem swoje rozkazy i obowiązki, ale nie zachwycał mnie pomysł zabijania wrogów. Jako śmiertelnik przeżyłem ofensywę w Ardenach. – rzekł z jakimś dziwnym, ognistym błyskiem w błyszczących srebrem oczach, ale słychać było, że niechętnie o tym mówił. – Walczyliśmy przez sześć tygodni, a na froncie nie mieliśmy ani chwili wytchnienia.
– Nawet nie wiem co powiedzieć. – wyszeptała z podziwem. Opuściła głowę, a gdy ją podniosła i spojrzała na niego, w jej oczach błyszczały łzy. Wielkie gorące łzy niczym perły spływały po jej policzkach, jedna za drugą, dwiema ciepłymi strużkami. Palcami wytarła policzki, ale łzy nadal nie przestawały płynąć, co tylko ją rozzłościło. Czuła, że powoli zaczyna odchodzić od zdrowych zamknięta w tym domu przez całe dnie i noce, nie mając co robić oprócz czytania książek, prób skonsumowowania szpitalnej krwi, i marnowaniem czasu nad użalaniem się nad sobą.
– Nicole, ty płaczesz? – zapytał z troską Logan i chwycił ją za rękę.
– Nie... Ja... – zaprzeczyła ruchem głowy – Jestem do niczego! To wszystko jest... – powiedziała łamiącym się głosem, który drżał, stłumiony przez rodzący się w krtani szloch. – Nawet nie wiem dlaczego płaczę.
– Twoje emocje są teraz wzmocnione i odczuwasz wszystko silniej.
– Czuję się jak wtedy, gdy płakałam w dniu pogrzebu mojej babci. – załkała żałośnie i znów wytarła łzy. – Chcesz wiedzieć co się wzmocniło, Logan? Smutek. Nie mogę przestać odczuwać smutku. - Zaczęła chodzić po kuchni tam i z powrotem, nie mogąc się uspokoić. Oddech miała płytki, a krew mocnymi falami uderzała jej do głowy – Czuję się jakby wszystkie te uczucia próbowały we mnie wybuchnąć, a kiedy myślę o swojej przyszłości widzę tylko ciemność. I mam ochotę płakać przez tydzień.
Podszedł do niej bliżej i chwycił ją za nadgarstki dłoni, przyciągnął do siebie i niezdarnie przytulił, gładząc jej wstrząsane płaczem plecy.
Spróbował ją pocieszyć, ale wtedy wyciągnęła do niego ramiona i zaczęła łkać jeszcze głośniej, wtuliła się w niego, jakby był jej ojcem.
– Przykro mi. – Jego głos stał się bardziej zachrypnięty i gardłowy – Tak bardzo mi przykro, skarbie.
Odsunął ją od siebie na moment, żeby spojrzeć w jej zapłakane oczy, ale zaraz położył ręce na jej ramionach i znów przytulił do swojej piersi, mocno otaczając ramionami.
– Nie chcę dla siebie takiego życia. – zachlipała cicho, spazmatycznie i nagle zaniosła się spazmatycznym łkaniem – Chcę żyć normalnie, tak jak żyłam do tej chwili. Chcę pójść na studia, mieć męża i dzieci.
– Możesz pójść na studia. Możesz żyć jak człowiek i nawet mieć męża... Tylko dzieci raczej nie będziesz posiadać. Coś za coś moja droga.
– Chcę znowu być człowiekiem. Zmień mnie z powrotem!
– Nie mogę, Nicole. Obawiam się, że to nie możliwe. – Poczuła jak gwałtownie ją od siebie odsuwa. Zmieszana spojrzała na niego, gdy ujął jej twarz w dłonie i spojrzał na nią przenikliwie, jakby zaglądał w głąb jej duszy, której prawdopodobnie już nie miała – Ale pomogę ci przez to przejść, dobrze?
–  Tak.
W tamtym momencie obiecała sobie, że w końcu weźmie się w garść, przestanie siebie nienawidzieć za to czym się stała i wreszcie zaakceptuje to co ją spotkało. Zamierzała pożegnać się z najbliższą rodziną, zerwać z nimi wszelkie kontakty dla ich dobra i rozpocząć zupełnie nowy rozdział w życiu.
~3057~
Czekam na wasze opinie o rodziale i gwiazdki. Jakieś sugestie co może wydarzyć się w następnym rozdziale? Jestem otwarta na propozycje ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie pozostawione komentarze :) Są one dla mnie motywacją do dalszego pisania tej historii. Jeśli podoba ci się to, co piszę, dodaj blog do obserwowanych, aby nie przegapić najnowszych postów. Życzę miłego czytania oraz komentowania.